Jakość powietrza, którym oddychamy, ma kolosalny wpływ na nasze zdrowie. Smog zwiększa ryzyko chorób płuc, układu krążenia, ma działanie rakotwórcze. Badania naukowców czarno na białym pokazały, że w dni smogowe rośnie liczba zawałów i udarów. A zimą, w tzw. sezonie grzewczym, smog staje się nie lada problem w naszym kraju – więcej na ten temat w kolejnym odcinku podcastu „Długo i szczęśliwe”, w którym o smogu rozmawiam z prof. Krzysztofem J. Filipiakiem, kardiologiem, internistą.
Transkrypcja
Ewa Kurzyńska rozmawia z prof. Krzysztofem Filipiakiem, kardiologiem, hipertensjologiem, farmakologiem klinicznym i internistą.
Na mapach smogowych często dominuje żółty kolor, nie brakuje też czerwieni. W powietrzu jest coraz więcej pyłów zawieszonych PM2,5 i PM10. To pewnie powód do zmartwień.
Myślę, że nie bez powodu zaprosiła Pani do tego programu kardiologa, bo kardiolodzy coraz częściej interesują się smogiem. Razem z moim habilitantem napisaliśmy pierwszą w Polsce książkę o smogu z punktu widzenia kardiologicznego, a nie klasycznych czynnikach ryzyka. Jako kardiolog myślę o nim tak samo jak o paleniu papierosów, nadciśnieniu, cukrzycy czy zaburzeniach cholesterolowych.
Skoro użyła Pani skrótów PM2,5 i PM10, to może na początku zdefiniujmy, czym one są. PM to skrót od particulate matter, oznacza cząsteczkę, pył zawieszony w powietrzu. Gdy ziarna mają do 10 mikrometrów, mówimy o zanieczyszczeniu PM10, a jeśli mają do 2,5 mikrometra, mówimy o PM2,5.
W komunikatach na razie mówi się o PM2,5 i PM10, ale istnieje także pojęcie UFP: to ultradrobne pyłki, które bez przeszkód przenikają do krwi i narządów. Nie monitorujemy tego, nie mamy przyrządów i o tym nie rozmawiamy, a szkoda, bo to jedna z przyczyn powstawania patologii sercowo-naczyniowych.
A co to znaczy 10 mikrometrów? To mniej więcej wielkość pyłków uczulających alergików. Cząsteczki PM2,5 to coś między dużą bakterią a małą krwinką krwi, coś, co widzimy tylko pod mikroskopem. Z takimi pyłkami spotykamy się zimą, powstają w efekcie spalania węgla. Witamy w domu: jesteśmy jednym z ostatnich krajów, który nie ma energetyki jądrowej i zadusimy się tym PM10 i PM2,5, a walczymy z wiatrakami, a nie zanieczyszczeniami powietrza.
Kiedyś sądziliśmy, że smog powoduje przede wszystkim choroby krążenia. Wydawało nam się, że skoro coś wciągamy do płuc, to w tych płucach zostaje. Zanieczyszczenie powietrza jest ważnym czynnikiem zaostrzenia astmy i POChP, pozostaje od dawna elementem zainteresowania moich kolegów pulmunologów, ale dziś wiadomo, że te cząsteczki przenikają z dróg oddechowych do krwioobiegi. A skoro znajdują się w krwi, to mogą oddziaływać ze ścianą naczynia, ze śródbłonkiem i mogą dawać typowe reakcje immunologiczne typowe dla chorób układy krążeniowo-oddechowych, dla chorób sercowo-naczyniowych.
Rozmawiałam z prof. Szuster-Ciesielską, wirusolożką. Powiedziała ona, że smog sprzyja rozprzestrzenianiu się wirusów, bo w tej zawiesinie powietrznej mają one lepsze warunki do tego, by wisieć i, upraszczając, czekać na „ofiarę”. Covid-19 w Europie zaczął się w okolicach Mediolanu, czyli najbardziej uprzemysłowionej części Włoch. W Polsce największe natężenie emisji było w regionach najsilniej zurbanizowanych.
Wrócę do wątku kardiologicznego. Przypomniały mi się badania lekarzy z Centrum Zdrowia Serca w Zabrzu sprzed kilku lat. Wykazali, że w dni smogowe jest więcej zawałów serca, udarów i to nie tylko wtedy, kiedy jest alarm smogowy, ale nawet 2 tygodnie po takiej ekspozycji na smog.
Pierwszą polską pracą pokazującą, że istnieje związek między stężeniem pyłów a liczbą zawałów serca, była praca kolegów z Białegostoku – a więc miasta w najczystszym regionie w Polsce. Teoretycznie powinno tam być lepiej, a i tak udało się wychwycić, że w okresie 10-14 dni od wystąpienia maksymalnego stężenia zanieczyszczeń powietrza występowało zwiększone ryzyko ostrych zespołów wieńcowych, choroby wieńcowej, niewydolności serca… Widać to też w innych dziedzinach medycyny. Gdybym był pulmunologim, wskazałbym na zaostrzenie astmy. Gdybym był laryngologiem, mówiłbym o problemach z oddychaniem, podrażnieniu oczu, nosa, gardła… Są doniesienia o tym, że zła jakość powietrza przekłada się na zaburzenia pamięci i gorszą koncentrację, stany depresyjne. Są też prace z zakresu ginekologii, które dowodzą, że osoby mieszkające w miejscach, gdzie mamy podwyższone PM2,5 i PM10, stykają się z większym ryzykiem bezpłodności, obumarcia płodu i przedwczesnych porodów.
Onkolodzy wykazali, że smog zwiększa ryzyko niektórych chorób nowotworowych.
Zostawiam onkologów na boku, bo jednak czynnikiem, który ma największe znaczenie dla wystąpienia raka płuc, jest benzopiren. To dramat. Jak się popatrzy na stężenie benzopirenów na mapie Europy, można na podstawie kolorów bezbłędnie pokazać, gdzie jest Polska. Pochodzi on głownie ze spalania węgla. W onkologii odstajemy od Europy, gdy chodzi o zapadalność i perspektywy wyleczenia. Może się to wiązać z fatalnym stanem środowiska i wysokim stężeniem benzopirenu. Zostawmy to jednak na boku, bo obiecaliśmy sobie, że będziemy mówić o nisko zawieszonych pyłach.
Co dzieje się w naczyniach, gdy jesteśmy wystawieni na działaniach smogu, że może doprowadzić do zawału serca?
Powietrze przechodzi do dróg oddechowych i stamtąd do układu krążenia . Skoro krąży w naszej krwi, to powoduje zaostrzenie procesów oksydoredukcyjnych, czyli wolnych rodników. Mamy większy stres oksydacyjny, który powoduje zapalenie, co z kolei oddziałuje na śródbłonek. Płytki stają się bardziej reaktywne, mogą się zlepiać. Śródbłonek staje się mniej wydolny. To wiąże się ze zwiększonym ryzykiem skurczu naczynia, pęknięcia blaszki miażdżycowej. Grozi to miażdżycą, arytmią.
U osoby, która ma miażdżycę, może to doprowadzić do destabilizacji blaszki miażdżycowej, niewydolności serca, zawału serca. Są też koncepcje, że zapalenie również pobudza oś podwzgórzowo-przysadkową, co przekłada się nie tylko na choroby kardiologiczne, ale też kardiometaboliczne. Należy do nich np. cukrzyca. Ta choroba to epidemia XXI wieku i może być w jakiś sposób powiązana z warunkami środowiska: jakością powietrza oraz hałasem. Tak więc okazuje się, że lepiej mieszkać na wsi i daleko od autostrady. Mamy dane, które potwierdzają, że taka przeprowadzka wiąże się z mniejszym ryzykiem chorób sercowo-naczyniowych.
A tak zwane zielone wyspy, w których można oddychać pełną piersią?
Najgorsza sytuacja z PM2,5 i PM10 jest na południu Polski: na Śląsku i w Małopolsce, a więc regionach uprzemysłowionych. Największy wpływ mają elektrociepłownie na węgiel. Nie chcę zbaczać na tematy polityczne, ale myślę, że bronienie węgla i mówienie ludziom, że mogą palić czym chcą, to zbrodnia cywilna. Wiemy, jak wygląda sytuacja w regionach, w których dominują piece najgorszej jakości, tzw. kopciuchy. Akcja ich wymiany częściowo dofinansowana ze źródeł publicznych nadal trwa. Problemem okazał się niskiej jakości węgiel sprowadzany w 2022 roku z różnych egzotycznych kierunków. Często był to miał węglowy, a nie prawdziwy węgiel.
Najgorzej jest na południu, nie za dobrze jest w centrum. Najlepsze pod względem powietrza są obszary nadmorskie, północno-wschodnia część Polski. Zielone wyspy występują wzdłuż granic, na przykład w lubuskim, gdzie jest duże zalesienie. Fatalna jakość powietrza jest w polskich górach (zieloną wyspą pozostają Bieszczady). Jako kardiolog nie rekomenduję wyjazdu na ferie do Zakopanego, a w sezonie jesienno-zimowym nie zachęcam do spędzania urlopu w Krakowie. Jednocześnie to miasto daje nadzieję, że ze złym powietrzem można walczyć. Złe powietrze utrzymuje się niestety w miejscowościach otaczających Kraków.
Należy też zwrócić uwagę na to, że kraje członkowskie UE ustalają swoje własne poziomy, przy przekroczeniu których trzeba o tym informować. Tak więc coś, co jest poziomem alarmowym w jednym kraju, może nie zostać w ogóle ogłoszone innym kraju. Swoje wytyczne ma też WHO.
Nie chcę jednak wyłącznie straszyć, więc dodam, że to się na szczęście stan powietrza się zmienia. Rośnie świadomość, a paradoksalnie po tym, jak przez osiem lat byliśmy przekonywani o znaczeniu węgla, zaczęliśmy się przeciwko temu buntować. Do Polski trafiły pieniądze unijne na wymianę kopciuchów, a efekt tego widzimy w Krakowie. Kilka lat temu polskie miasta przodowały w zestawieniach najbardziej zanieczyszczonych miejsc w całej Europie. Dziś większy problem jest obserwowany w Azji, przede wszystkim w Chinach i Indiach, gdzie spala się ogromne ilości węgla.
Mamy dane o jakości powietrza za 2023 rok, w którym uwzględniono liczbę dni smogowych. Otwierają go: Żywiec, Nowy Targ, Nowy Sącz, Sucha Beskidzka, Pszczyna, Wodzisław Śląski, Jelenia Góra, Zduńska Wola. Dużym zaskoczeniem jest pojawienie się Nowego Miasta Lubawskiego w woj. kujawsko-pomorskim. Polski Alert Smogowy wyjaśnia, że to wynik tego, że dwa lata wcześniej zainstalowano tam najnowocześniejszą aparaturę do detekcji skażeń powierza. Możemy więc podejrzewać, że wiele miast nieujętych w zestawieniu również mierzy się z powietrzem złej jakości, ale nie wiemy o tym, bo nie działają tam stacje mierzące poziom zanieczyszczeń.
O tym, jak groźny może być smog, przekonali się w londyńczycy. W 1952 roku smog był tak silny, że ludzie umierali na ulicach, Doliczono się 12 tys. ofiar śmiertelnych. Nałożyło się na to wiele czynników, nam to nam szczęście nie grozi. Proszę jednak powiedzieć, jak mamy żyć zimą?
W dni smogowe warto używać maseczek – tych samych, które nosiliśmy w czasie pandemii. W Polsce jest silny ruch antyszczepionkowy, który podważa sens noszenia maseczek. Przypomnę jednak, że niewielka liczba zakażeń koronawirusem w wielu azjatyckich krajach było wynikiem tego, że powszechnie używa się w nich maseczek.
Maseczki świetnie chronią też przed kontaktem z pyłem zawieszonym. A teraz powiem coś niepopularnego: w dni smogowe powinniśmy ograniczyć przebywanie na zewnątrz oraz nie wietrzyć mieszkań.
W dni smogowe należy zrezygnować z aktywności na dworzec (biegania, spacerów, jazdy na rowerze). Dziwnie czuję się, mówiąc to, bo przecież jako kardiolog jak najbardziej zachęcam wszystkich do aktywności. Nie mieści mi się w głowie, że coroczna konferencja kardiologiczna odbywa się jesienią w Krakowie, gdy jakość powietrza jest tam zła. Co więcej, częścią konferencji jest bieg po Plantach!
Jest też zalecenie, by w dzień smogowy po powrocie do domu wziąć prysznic. Drobinki kurzu i pyłki zawieszone w powietrzu są groźne nie tylko dla dróg oddechowych, ale też skóry i włosów. Trzeba więc dobrze je zmyć.
A skąd mamy wiedzieć, że to „ten” dzień? Są bezpłatne aplikacje na telefon, informacje o jakości powietrza są też podawane na paskach w telewizjach informacyjnych.
Czytałam kiedyś, że w dni smogowe mogą się zaostrzać zmiany trądzikowe.
Tak jest. Zachęcam do posłuchania odcinka podcastu pani redaktor z prof. Lidią Rudnicką, doskonałym dermatologiem. Nie wiem, czy temat wpływu smogu na skórę był w rozmowie poruszany, bo jeszcze jej nie wysłuchałem, ale na pewno się państwo dowiecie wielu ciekawych rzeczy.
Podsumowując: powinniśmy ograniczać trucie powietrza, dbać o lasy. Lekarze muszą mówić pacjentom o znaczeniu czystego powietrza dla zdrowia. Było mi wstyd, gdy były minister Konstanty Radziwiłł mówił o smogu, cytuję „lubimy mówić o zagrożeniach trochę bardziej teoretycznych w sytuacji, gdy styl życia, który przyjmujemy, jest dużo bardziej szkodliwy”. Lekarzowi nie wolno robić takich rzeczy! Myślę, że to były nieetyczne słowa byłego ministra.
Uczestniczyłem w dyskusjach, gdzie mówiono, że no cóż, mamy przemysł spalający ogromne ilości węgla, wytwarzamy zanieczyszczenia, ale Niemcy też je produkują. W Europie wiatry wieją z kierunku zachodniego na wchód. Może Niemcy też nam przesyłają część swoich zanieczyszczeń.
Część rejestrowanych u nas zanieczyszczeń pochodzi z Europy Zachodniej, ale i my oddajemy „swoje” zanieczyszczenia na wschód. Niestety Polska pozostaje krajem, który w naszej części Europy odpowiada za najwięcej zanieczyszczeń.
Czytaj też:
Paracetamolem łatwo się zatruć. Nie wolno przyjmować go „dla zabawy”