Kot a sprawa zdrowia. Ludzkiego zdrowia [PODCAST]

Posiadanie kota może wspierać zdrowie jego opiekunów. W jednym z badań wykazano, że już samo oglądanie filmików z kocimi figlami ma zbawienny wpływ na nasz nastrój! Prozdrowotne korzyści z towarzystwa tych futrzaków są jednak dużo większe. W 9. odcinku podcastu „Długo i szczęśliwe” mówi o nich dr Anna Golke, adiunkt z SGGW w Warszawie.

Transkrypcja

Ewa Kurzyńska rozmawia z doktor nauk weterynaryjnych Anną Golke, mikrobiolożką ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, o tym, jak idei zdrowego i szczęśliwego życia mogą przysłużyć się zwierzęta, które mamy w domu. Jaki wpływ mają koty na nasze zdrowie?

Przeprowadzono szereg badań, które dowiodły, że obecność zwierząt zmniejsza ciśnienie tętnicze i zmniejsza ryzyko śmierci z powodu zdarzeń sercowo-naczyniowych. Mówi się, że najlepszymi przyjaciółki człowieka są psy, ale z kotami też możemy stworzyć niezwykłą relację. W dzisiejszym odcinku podcastu „Długi i szczęśliwie”

Aniu, czy masz zwierzęta?

Tak, mamy dwa kotki, nazywają się Upiorek i Zmorka. Są z nami od dwóch lat.

Czy widzisz różnicę sprzed „ery kotów” i teraz?

Zdecydowanie. Nigdy w życiu nie czułam się w domu tak zrelaksowana. To niezwykłe, jak samo patrzenie na koty i przebywanie w ich towarzystwie potrafi zrelaksować.

Filmiki z kotkami mają ogromne zasięgi w internecie.

Tak, można wręcz zażartować, że wymyślono internet, żeby ludzie mogli oglądać filmy z kotami!

Chciałabym, żebyś opowiedziała, co na temat wpływu zwierzą na nasze zdrowie mówią badania naukowe. Przygotowując się do rozmowy z Tobą znalazłam niewiele danych wskazujących na pozytywny wpływ kotów. Więcej było o wpływie psów.

Trzeba przyznać, że badań dotyczących kotów jest mniej niż w odniesieniu do psów. Behawioryzm kotów jest traktowany po macoszemu w porównaniu z psim. Od kilku lat rośnie jednak liczba badań nad zachowaniem kotów, modelami przywiązania kotów do ludzkich rodziców.

Przez długi czas dominowało przekonanie, że kot nie przywiąże się do ludzi, lecz do miejsc.

Musimy pamiętać, że koty są niesłychanie terytorialne, choć bywają wyjątki: znam kotkę, która bardzo dobrze znosiła przeprowadzki.

Koty potrafią jednak budować relacje. W kontakcie z ludźmi wytwarza się  u nich oksytocyna – powoduje też, że wytwarza się ona u nas. Świadczy to o modelu przywiązania jak między rodzicami i małym dzieckiem. Koty w wielu relacjach z ludźmi uważają ludzi za swoją mamę.

Pociągnijmy wątek oksytocyny, bo może nie każdy wie, jaką funkcję pełni ten hormon.

Oksytocyna wytwarza się przede wszystkim w kontaktach międzyludzkich, gdy kogoś przytulmy. Szczególnie wiele wytwarza się jej w kontakcie matki z dzieckiem. Powoduje poczucie błogości, relaksu, uspokojenia, poczucia przynależności. Oksytocyna wpływa na redukcję stresu, ma działanie relaksujące. Jest podstawą więzi, relacji miedzy ludźmi, a w wielu przypadkach taka relacja występuje między kotem a właścicielem.

Czy przed kotami miałaś inne zwierzęta?

Miałam pieska Dyzia. Był członkiem rodziny.

Lepiej się dogadujesz z psami czy kotami?

To inny rodzaj relacji, nie porównywałabym jej. Nasze koty są o tyle niesamowite, że w wielu sytuacjach zachowują się jak psy, np. przybiegają. Koty używają innego języka do kontaktu z nami i do kontaktu z sobą. Koty mają specjalny język przeznaczony dla ludzi: należy do niego miauczenie. W pewnym sensie ma on imitować płacz dziecka. Nic dziwnego, że na wielominutowe miauczenie niektórzy reagują emocjonalnie. Koty do siebie wzajemnie nie miauczą.

Skandynawowie sprawdzali, jak obecność czworonogów wpływa na zdrowie właścicieli. Posiadacze psów rzadziej choruje na serce. Z czego to może wynikać?

Mylę, że wpływają na to dwa czynniki: przebywanie ze zwierzętami redukuje stres, o czym już wspomniałam, poza tym psy wymuszają na właścicielach ruch, bo trzeba je kilka razy dziennie wyprowadzać.

Przeprowadzono szereg badań, które dowiodły, że obecność zwierząt zmniejsza ciśnienie tętnicze i zmniejsza ryzyko śmierci z powodu zdarzeń sercowo-naczyniowych.

Wspomnę o badaniu naukowców z Baltimore, którzy przez 13 lat badali osoby posiadające zwierzęta i nie, a następnie porównali wyniki. Zaobserwowano, że z wiekiem u właścicieli psów pewne zmiany następowały wolniej niż u pozostałych. Badanie uwzględniało także długookresowe zmiany funkcji poznawczych.

U posiadaczy psów, którzy byli w przedziale 65 – 100 lat zaobserwowano – i nie jest to zaskoczeniem – że funkcje poznawcze (pamięć, rozpoznawanie wizualne przedmiotów, zapamiętywanie liczb) spowalniały wolniej. U właścicieli zwierząt problemy rozwijały się wolniej, a niektóre parametry w ogóle się poprawiły, co u osób starszych rzadko się zdarza.

Co ciekawe, w odniesieniu do poszczególnych parametrów lepiej wypadali raz właściciele kotów, innym razem psów. U właścicieli kotów polepszeniu uległo rozpoznawanie wizualne przedmiotów i pamięć krótkotrwała. Jako właścicielka kotów tłumaczę sobie to tym, że przy kotach człowiek ciągle się zastanawia, czy na regale stała figurka albo czy rozszarpana piłka miła dwa dzwoneczki czy jeden. Wczoraj zmusiłam swój mózg do takich przemyśleń.

W jakich testach lepiej wypadli właściciele psów?

Przy powtarzaniu ciągu liczb.

W innych badaniach wyszło, że o ile nie zauważono, by posiadanie zwierząt przez singli wpłynęło na ich lepsze samopoczucie, to już pary, które miały zwierzęta, wykazywały się lepszym zdrowiem psychicznym niż pary, które w domu nie miały zwierząt. Myślę, że jak chodzi o poczucie korzyści, to wiele też zależy od wieku: u osób starszych posiadanie zwierząt zwiększa komfort psychiczny i sprawia, że mniej doskwiera im samotność.

Japończycy intensywnie badają wpływ zwierząt na poczucie osamotnienia u osób starszych. Zauważyli, że osoby starsze, które posiadają zwierzęta, rzadziej korzystają z długookresowej opieki zdrowotnej dostępnej w ubezpieczeniu, a więc koszty ponoszone przez system są niższe.

Z innych badań wynikało, że osoby starsze mające zwierzęta są bardziej otwarte na innych ludzi, chętniej się spotykają z sąsiadami (choćby w trakcie spacerów), są mniej podejrzliwe wobec sąsiadów i ich podejście do życia jest lesze.

Pytanie, na ile to zwierzęta na to wpływają, a na ile to wynik tego, że zwierzęta posiadają osoby o lepszym usposobieniu. Zmienię temat, ale kiedyś zaskoczyły mnie dane dotyczące samobójstw w różnych grupach zawodowych. Wśród weterynarzy był bardzo wysoki.

Weterynarze to jedna z grup zawodowych bardziej narażonych na depresję i samobójstwa. To smutne, że nikt nie mówi o tym kandydatom na studia. Studia również nie weryfikują, czy młodzi ludzie mają predyspozycje psychiczne do wykonywania tego zawodu.

Wypalenie zawodowe może wynikać z bardzo wielu powodów. Pierwszą rzeczą, jaka przychodzi mi do głowy, jest poddawanie eutanazji zwierząt. Na szczęście przepisy się zmieniają i właściciele nie mogą wymagać uśpienia zdrowych zwierząt, ale naciski nadal się zdarzają, a młodsi lekarze nie zawsze umieją odpowiednio zareagować. Problemem dla lekarzy może być też pewnego rodzaju bezsilność: jest mniej zarejestrowanych leków dla zwierząt niż ludzi, więc weterynarze często nie umieją pomóc.

To niezwykle stresujący zawód.

Wymaga poczucia misji.

Bezwzględnie. Prowadzę zajęcia na uniwersytecie i zauważyłam, że wielu studentów to osoby już mające duże doświadczenie ze zwierzętami, pracują w stadninach koni albo są wolontariuszami w schronisku dla zwierząt.

Warto mieć na względzie, że po weterynarii można robić wiele rzeczy: można się zajmować kontrolą jakości żywności, można być powiatowym lekarzem weterynarii, można się zajmować dużymi zwierzętami… Można też wybrać specyficzną specjalizację, np. okulistykę lub chirurgię zwierzęcą. Prężnie rozwijającą się specjalizacją jest stomatologia. To bardzo ważna specjalizacja, bo znacząco udało się wydłużyć życie kotów, a to za sprawą lepszej karmy, lepszej opieki weterynaryjnej i traktowania kota bardziej jako zwierzęcia domowego, a nie tylko o znaczeniu gospodarczym – łapiącego myszy. Zęby starzejących się kotów najczęściej się usuwa, ale czasem nie jest to proste i wymaga sedacji.

Kilka miesięcy temu ptasia grypa atakowała koty. Nazwano tę odmianę kocią grypą.

Zajmowałam się badaniem próbek i wykrywaniem wirusów w tkankach. W większości przypadków były to badania sekcyjne, bo niestety większość kotów umierała w wyniku grypy. Warto zaznaczyć, że koty rzadko chorują na grypę, a w zależności od tego, z jakim szczepem dany kot miał do czynienia, będziemy mieć inny obraz kliniczny. Prawdą jest, że koty umierały w krótkim czasie. Była bezprecedensowa liczba przypadków w Polsce – wiemy o kilkudziesięciu, bo tyle próbek udało się pobrać. Źródło zakażenia nie jest znane. Po lecie mieliśmy przykład kilku kotów zakażonych wirusem. Być może to inny szczep, ale na pewno NH51. To były koty niewychodzące, których właściciele zapewniali, że nie jedzą one surowego mięsa. Nie mamy pojęcia, w jaki sposób uległy one zakażeniu.

Czy możemy zakazić kota grypą?

Teoretycznie możemy. W pandemii grypy H5N1 były przypadki zakażenia grypą od ludzi, na szczęście miały łagodny przebieg. Takie przypadki były też notowane w czasie pandemii Covid-11. Zakażeniom ulegały psy i koty, w przypadku obu przebieg był łagodny.

Powiedzmy o dobrych praktykach, które powinniśmy stosować mając zwierzęta w domu – by nie stanowić zagrożenia dla nich, ale też uniknąć zakażenia od zwierząt.

Najważniejszą rzeczą jest wykonywanie wszystkich obowiązkowych szczepień, ale też szczepień dobrowolnych. Ważna jest profilaktyka przeciwkleszczowa w okresie letnim: mamy szczepienia przeciwko różnym chorobom odkleszczowym. Dostępna jest szczepionka zapobiegająca borezliozie u zwierząt. Ludzie wciąż na nią czekają, ale prace nad nią znajdują się w zaawansowanej fazie.

Gdy wchodzimy do domu, to koty przybiegają, łaszą się. Czy buty, w których wchodzimy z dworu, mogą stanowić dla nich niebezpieczeństwo?

Gdy notowane były przypadki grypy u kotów, jednym z zaleceń było chowanie odzieży zewnętrznej i butów. Jeśli ktoś ma kontakt z drobiem, bo na przykład pracuje na fermie, to powinien zabezpieczyć koty przed kontaktem z butami. Nie trzeba jednak tak daleko szukać niebezpieczeństwa: taka Warszawa to przecież zagłębie mew, a one właśnie najczęściej były zakażone wirusem H5N1.

Jestem gorącą orędowniczką niewypuszczania kota na zewnątrz. Jak już raz wypuścimy kota, to  będzie się domagał wypuszczania. Moje koty są szczęśliwe. Nie wiem, czy byłyby szczęśliwsze, gdyby wychodziły, ale kot niewychodzący to przynajmniej kot nierozjechany przez samochód – o chorobach nie wspominając. A jeśli już ktoś wypuszcza, to koniecznie musi pamiętać o szczepieniach oraz odrobaczaniu zwierzęcia.

Może Cię też zainteresować:

Posiadanie psa wydłuża życie

Obserwowanie ptaków może być receptą na stres