Homocysteina: tajemniczy marker miażdżycy

Homocysteina jest aminokwasem, który powstaje w naszym organizmie. Jej odpowiednia ilość regeneruje tkanki. Natomiast gdy jest jej za dużo, staje się cytotoksyczna, szczególnie dla naczyń tętniczych, w których przyspiesza rozwój miażdżycy. Na nadmiar homocysteiny narażone są osoby, których dieta bogata jest w białko, ale mało w niej produktów bogatych w witaminy z grupy B. Do wzrostu stężenia homocysteiny przyczyniają się także niektóre leki przyjmowane przewlekle, jak np. obniżajace kwasowość w żołądku czy środki antykoncepcyjne, zawierające estrogeny. O tym, kiedy warto zbadać stężenie homocysteiny i co zrobić, gdy jest zbyt wysokie? – bo dobra wiadomość jest taka, że recepta na trzymanie jej w ryzach jest prosta! – w podcaście „Długo i szczęśliwie” opowiada prof. Marek Naruszewicz, który od 50 lat prowadzi badania nad miażdżycą. Zapraszam do słuchania.

Transkrypcja

Ewa Kurzyńska rozmawia z prof. Markiem Naruszewiczem, założycielem Polskiego Towarzystwa Badań nad Miażdżycą. W tej chwili jest jego honorowym przewodniczącym.

Publikacji w czasopismach rangi międzynarodowej doliczyłam się blisko 150. To mocny mandat, by rozmawiać o miażdżycy i homocysteinie. Panie doktorze, o tym, że homocysteina może mieć związek z powstaniem miażdżycy zrobiło się głośno w 2010 roku…

Znacznie wcześniej, tylko że była to rzecz bardzo kontrowersyjna. Mój dobry znajomy z Uniwersytetu w Yale, anatomopatolog, zajmował się m.in. oceną stanu zdrowia żołnierzy, którzy zmarli w Wietnamie. To byli młodzi ludzie, z reguły dwudziestoparolatkowie. U wielu wykrył wczesne zmiany miażdżycowe, u niektórych potężne. Dokonał porównania z ich danymi diagnostycznymi i okazywało się, że nie zawsze towarzyszył temu podniesiony poziom cholesterolu.

Doszedł do wniosku, że musi być innym czynnik ryzyka i przypuszczał, że to endogenny aminokwas, którego nadmiar powstaje w organizmie, jest cytotoksyczny dla naczyń wieńcowych i powoduje dziurawienie naczyń. Tak więc nawet jeśli ktoś ma niski poziom cholesterolu, to jako że nie ma bariery między krwią a naczyniem krwionośnym, to ładuje się tam homocysteina i robiąc dziury, powoduje, że cholesterol łatwo przechodzi do naczyń i powoduje zmiany miażdżycowe – mimo ze jego poziom jest niealarmujący.

Bogiem a prawdą, wiemy z wielu badań, ze ponad połowa osób, która trafia do szpitala z zawałem serca, ma umiarkowany poziom cholesterolu. Potwierdza się hipoteza, że miażdżyca jest chorobą wieloprzyczynową: cholesterol jest bezpośrednią przyczyną zmian naczyniowych, ale przyczynami są także palenie papierosów, zatrucie środowiska, stres.

Elementów uszkadzających nasz układ krążenia jest wielokrotnie więcej niż sobie wyobrażamy.

Ale jako że bezpośrednią przyczyną zmian miażdżycowych jest odkładanie cholesterolu, to pierwszym wrogiem jest cholesterol i najlepiej, by było go jak najmniej. Wtedy nawet jeśli są dziury w naczyniach, to odłoży się niewiele cholesterolu.

Ponadto mamy w organizmie system obronny i trzeba ten system wewnętrznej obrony chronić.

Co to za broń wewnętrzna?

W przypadku uszkodzeń i nadmiernego gromadzenia cholesterolu mamy odwrotny transport cholesterolu. Cholesterol jest potrzebny, człowiek nie może bez niego żyć.

Ale jest choroba genetyczna, która powoduje, że niektóre osoby nie mają cholesterolu LDL albo w niewielkich ilościach – i te osoby żyją.

Są osoby, które mają niski poziom, uwarunkowany zresztą genetycznie, tzw. dobrego cholesterolu. Dobry cholesterol to tzw. frakcja HDL, która zbiera cholesterol z naczyń i przenosi go do wątroby, a wątroba sobie daje z nim radę, bo transformuje go za pomocą kwasów żółciowych. Każda komórka potrzebuje cholesterolu. Wszystkie hormony sterydowe na nim bazują.

Mamy cholesterol, który sami produkujemy i ten, który dostarczamy z dietą.

Z tym że cholesterol, który przyjmujemy z dietą, ma dosyć ograniczony wpływ na rozwój miażdżycy. Możemy sobie dawać radę, o ile tylko mamy odpowiednią barierę.

To skomplikowane mechanizmy, ale są także metody, by ograniczyć przyswajanie cholesterolu na drodze jelitowej. Pomagają sterole roślinne, które mają podobną budowę do cholesterolu, ale blokują dojście cholesterolu z pożywienia do naszych naczyń.

Przychodzą mi do głowy produkty fortyfikowane, czyli zawierające dodatek steroli roślinnych.

To powszechnie  znana wojna między margaryną a masłem, ale to temat na inną rozmowę.

Czy używa Pan masła?

Rzadko. Jeśli już, to stosuję margaryny wzbogacone sterolami, są zresztą dane na to, że to działa. Finlandia, w której jest najlepsza służba zdrowia i najlepsza profilaktyka zdrowia, miała największą śmiertelność z powodu chorób układu krążenia. Chcąc odwrócić ten trend, Finowie musieli czymś zastąpić ogromne ilości masła, które spożywali. Zamienili je na margarynę ze sterolami roślinnymi. W ciągu dwudziestu kilku lat obniżyli śmiertelność z powodu chorób układu krążenia o 70 proc.

O imponującym wyniku przesądziła daleko idąca profilaktyka – począwszy od kobiet w ciąży poprzez przedszkola, szkoły… Najpierw pilotaż przeprowadzono w jednym regionie, później przeniesiono to na kolejne.

A producenci masła nie protestowali?

Nie, bo masło wysyłali na eksport. Kluczowa w zmianie nawyków żywieniowych jest edukacja. Pewnych rzeczy powinniśmy nauczać od przedszkola i pogłębiać przez całe nasze życie – a edukacji w kierunku profilaktyki niestety nie mamy.

Od 2017 roku istnieje Program Profilaktyki i Leczenia Chorób Układu Sercowo-Naczyniowego POLKARD. 90 proc. pieniędzy poszło na wyposażenie szpitali i ośrodków zdrowia, na profilaktykę przeznaczono niestety dużo mniej środków. Na szczęście udało mi się pozyskać pewne fundusze i uruchomiłem program, który nazwaliśmy SMS, „Szansa dla Młodego Serca”. Przeznaczyliśmy pieniądze na przeszkolenie nauczycieli i wypłacaliśmy im gratyfikację, jeśli efektywnie uczyli o profilaktyce chorób układu krążenia. Sprawdzaliśmy to w ten sposób, że młodzież pisała test na początku i na końcu szkolenia. Na tej podstawie ocenialiśmy, czy nauczyciele sumiennie przekazali wiedzę.

Przeszkolono w ten sposób ponad 6 tys. uczniów w całym kraju. Następnie dzieci przekazywały tę wiedze rodzicom.

Wróćmy do homocysteiny. Ona biologicznie jest potrzebna, prawda?

Tak. To aminokwas, który powstaje endogennie, czyli wewnątrz naszego organizmu  z jednego z aminokwasów białkowych, który jest codziennie przez nas spożywany, ale ulega on transformacji – procesowi, w którym biorą udział trzy witaminy z grupy B: kwas foliowy, witamina B12 i B6.

Jeżeli jemy dużo białka, nieistotne, czy zwierzęcego czy roślinnego, mamy dowóz tego aminokwasu, ale jeśli mamy niedobór tych witamin, to powstaje nadmiar homocysteiny. Do poziomu  7,9 milimoli na litr nie ma w niej niczego niepokojącego, nadmierny poziom to 10,11 milimoli. Przy poziomie 14 możemy już mówić o niebezpiecznym przekroczeniu.

Aby temu zapobiec, należy spożywać wyważoną dietę. Zwłaszcza kobiety stosują dietę bogatą w białko, a ubogą w tłuszcze..

…jest modna, bo pomaga szybko schudną.

Tak, ale trzeba mieć odpowiednio wyważone proporcje. Musimy dostarczyć odpowiednią ilość kwasu foliowego, a to nie jest łatwe, bo raz, że jest on głównie w warzywach i owocach, a dwa, jest termolabilny.

To znaczy, że w procesie gotowania niszczymy kwas foliowy.

Tak, zmniejszamy jego ilość aż o 50 proc. Kolejną trudnością jest niska biodostępność kwasu foliowego na poziomie naszych jelit. Tak więc zaczynamy od 100 proc., a do krążenia wchodzi 20-30 proc. W efekcie dochodzi do niedoboru i wzrostu poziomu homocysteiny, która jest najlepszym wskaźnikiem stanów niedoborowych dla witamin, m.in. B12. Jej niedobór jest jedną z przyczyn zaburzeń metabolicznych .

Homocysteina zwiększa ryzyko chorób układu krążenia, ale jest też niebezpieczna z punktu widzenia osób starszych. Połowa chorujących na chorobę Alzheimera ma podwyższony poziom homocysteiny – i to potężnie. Są badania, które wskazują, ze ponad połowa populacji osób w podeszłym wieku ma poważny niedobór witaminy B12. Jest to spowodowane nie tylko błędami dietetycznymi, ale także stosowaniem pewnych leków. Przykładowo leki na nadkwasotę obniżają wchłanianie witaminy B12, bo ona wchłania się tylko w określonych warunkach pH. Wiele osób starszych bierze niesterydowe leki przeciwzapalne, kobiety przyjmują hormonalną terapie zstępczą – to wszystko powoduje obniżenie wchłaniania witaminy B12 i kwasu foliowego.

Do tego dysbioza, czyli brak dobrych bakterii w naszych jelitach. To powoduje, że coraz więcej osób ma poważne stany niedoborowe witamin z grupy B.

Okresowo robimy morfologię, może też powinniśmy zbadać, jaki mamy poziom homocysteiny?

Z pewnością, zwłaszcza jeśli jesteśmy w grupach podwyższonego ryzyka. Dzieci często mają podwyższony poziom homocysteiny, bo mają niedobór kwasu foliowego i witaminy B12. To wpływa na rozwój ich centralnego układu nerwowego.

W tym roku opublikowano pierwsze badanie, w którym porównywano poziom witaminy B12 w organizmie i zmiany mózgowe. Okazało się, że już w 7. roku życia dzieci mają zmiany w hipokampie ze względu na niedobór witaminy B12. Powodem może nieodpowiednia dieta w przedszkolu lub szkole.

Jeśli poziom homocysteiny jest za wysoki, jak ratować pacjenta?

Trzeba zrobić najprostsza rzecz: przeanalizować sposób żywienia. Z reguły w Polsce mamy za niskie spożycie warzyw  i owoców.

W przestrzeni publicznej pojawia się liczba 400 g owoców i warzyw, które dziennie powinniśmy spożywać. Z tym ze to poziom minimum, prawda?

Tak, to dolna granica. Optymalną dietą dla wszystkich jest dieta śródziemnomorska, która cechuje się tym, że jest bardzo urozmaicona. Jeden z najniższych odsetków śmiertelności z powodu chorób układu krążenia jest we Włoszech, notuje się tam również niski poziom zachorowalności na nowotwory. Włosi mają niski poziom homocysteiny.

Im bardzie urozmaicona dieta, tym lepiej.

Powszechnie uważa się, że witamina B12 jest tylko w produktach pochodzenia zwierzęcego. Ale nie! Jest jej dużo w jagodzie kamczackiej. Soki z jagody kamczackiej są dość drogie, ale zapewniają organizmowi ogromne wsparcie.

Jak powinny wyglądać proporcje na zdrowym talerzu? Czego nie może na nim zabraknąć?

Na pewno nie może zabraknąć warzy i owoców. Trzeba tez odpowiednio dobierać owoce, tak by zawierały antyoksydanty i błonnik. Wszystko, co jemy, dociera do jelit. Jest następnie transformowane przy udziale bakterii probiotycznych. Im więcej jest na talerzu produktów, które nie przeszły przez technologię przetwarzania, czyli świeżej żywności, tym lepiej. Ale też nie przesadzajmy, bo jeśli wciąż będziemy używać tych samych produktów pochodzenia roślinnego, które zawierają wiele pestycydów i substancji będących pozostałością stosowania nawozów, ryzykujemy zatrucie i uszkodzenie żołądka i jelit.

Należy jeść małe porcje, a także rozmaite produkty – tak by się nie zawiesić na jednym. Doskonały elementem dla zdrowego żywienia, szczególni dla dzieci i młodzieży, są orzechy – byle nie orzeszki ziemne, które alergizują. W orzechach i migdałach jest wiele składników, których potrzebuje nasz organizm.

Wróćmy do witamin z grupy B. Postawił pan diagnozę, ze niedobory są powszechne, czy to znaczy, że potrzebujemy suplementacji?

Tak i zaraz udowodnię, dlaczego. Jest jeszcze inny problem. Do naszego życia weszła genetyka i nie ma od tego odwrotu. Wiemy coraz więcej, dlaczego jedni ludzie są bardziej narażeni na niektóre choroby niż inni. Zawsze mówię, że trzeba znać historię własnej rodziny, bo dobrze wiedzieć, skąd się pochodzi, ale trzeba też wiedzieć, na co umierali nasi przodkowie.

Bardzo często jest to widoczne. Wystarczy pójść 1 listopada na cmentarz i spojrzeć na liczbę lat przeżytych przez naszych przodków. Często wiek przeżycia się powtarza, wiec można mówić o rodzinnej historii chorób i podatność na nie. Nie mówię, ze osoba, która ma błąd genetyczny, musi na tę chorobę zachorować. To tylko i aż predyspozycja. Jeśli ktoś miał w rodzinie chorobę nowotworową, to musi zastosować od początku swojego życia odpowiednie działania profilaktyczne: nie może palić, pić alkoholu. Wiadomo, że jednym z czynników ryzyka choroby nowotworowej u kobiet jest alkohol – nawet małe ilości. WHO obniżyła o 50 proc. dziennie spożycie czystego alkoholu dla kobiet.

W Szczecinie powstał ośrodek prof. Jana Lubińskiego, który zajmuje się  badaniem genetycznych nowotworów. Przeprowadzono tam ciekawe badania na dwóch córkach kobiety, która miała pierwotny nowotwór piersi. Córki miały tę samą wadę genetyczną: jedna zachorowała, druga nie. Jaka była różnica? Jedna paliła papierosy i miała nadwagę, a druga zachowywała prawidła warunkujące dobre zdrowie – i nie zachorowała. Środowisko wpływa na nasz układ genetyczny.

Z punktu widzenia homocystieiny: okazało się, że istnieje gen  NTH RF,  a kiedy w tym genie pojawia się polimpsis – a występuje on bardzo często, u połowy kobiet w Polsce mamy polimorsis, czyli wchłaniania na poziomie komórkowym – to te kobiety muszą przyjmować większą dawkę kwasu foliowego, by uzyskać efekt ochronny przed wadą cewy u dzieci.

To powszechna wiedza, że suplementujemy kwas foliowy u kobiet w ciąży.

I teraz jest jeszcze kwestia, jaki kwas foliowy podać. Jeżeli są zaburzenia w procesie metylacji, powinniśmy podać metylowaną formę kwasu foliowego, bo wtedy przyswajalność na poziomie organizmu jest większa. Nauka poszła w tym kierunku, by podać witaminy – nie tylko te, które każdemu się podaje w postaci multiwitamin, ale specyficznie dla układu genetycznego. Nazywamy to personalizacją leczenia: leczenie jest celowane, bo każdy może inaczej reagować.

Tak samo jest z kwasem foliowym i zaburzeniem metylacji jeśli chodzi o witaminę B12: u osób, które mają zaburzenie w genie NTH RF powinniśmy podawać metylowaną formę kobalaminy.

Badania genetyczne w kierunku pewnych polimorfizmów genetycznych są dość drogie.

Tak, ale znacznie tańsze jest oznaczenie poziomu homocysteiny. Jeżeli podajemy odpowiednie dawki kwasu foliowego i witaminę B12, a to nie działa, to znaczy że musimy zmienić formę podawania, czyli przejść na formy metylowania.

Czy one są dostępne?

Oczywiście i wcale nie są droższe. To zasada obowiązująca w nowoczesnej medycynie, która musi być oparta  o odpowiednią wiedzę.

I taka suplementacja kwasem foliowym wystarczy, by homocysteinę obniżyć do odpowiedniego poziomu?

Tak. Po 4-6 tygodniach ona powinna widocznie spaść. Jeśli nie spada, trzeba zmienić formę podawania na formę metylowania.

A jeśli homocysteina wróciła do odpowiedniego poziomu, suplementacja kończy się?

Nie. To jest jak z cukrzycą –  ma się ją do końca życia. Tak samo jest z nadciśnieniem, którego nie da się wyleczyć. W przypadku cukrzycy i nadciśnienia zawsze mamy stan przedcukrzycony i przednadciśnieniowy, czyli wysokie/normalne ciśnienie. To moment, w którym możemy zareagować. Jeśli przejdziemy do regularnego nadciśnienia czy regularnej cukrzycy – przepadło. Dlatego bardzo ważne jest kontrolowanie własnego zdrowia na poziomie własnego domu. Ja często mówię, że każdy ma w domu lodówkę, kuchenkę, pralkę, a co niekoniecznie jest na wyposażeniu? Aparat do mierzenia ciśnienia. A to jest jak mycie zębów po każdym posiłku.

Czy możemy przesadzić z suplementacją?

Jest osiem podstawowych witamin grupy B. To witaminy rozpuszczalne w wodzie, w związku z tym na ogół nie mamy ich nadmiaru, bo usuwamy je z moczem. Są pewne ograniczenia: dotyczą kwasu foliowego i witaminy B12. Witamina B12 jako jedyna magazynuje się w naszej wątrobie i daje nam możliwości do korzystania z niej od 2 do 4 lat. Kwas foliowy powinien być suplementowany w czasie ciąży. Niestety nie zawsze jest.

Jak to możliwe?

Pani redaktor, Polska nie składa się tylko z dużych miast. W wielu miejscach trudno jest dotrzeć do ginekologa i z powodu braku świadomości kobiety często nie przyjmują kwasu foliowego. Z danych Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Warszawie wynika, że 50 proc. kobiet w ciąży nie suplementuje kwasu foliowego.

Nie wolno jednak przekraczać zapotrzebowania na kwas. Badania kanadyjskie dowodzą, że u dzieci, których matki przesadziły z kwasem foliowym, nastąpiły zmiany neurologiczne, ADHD czy autyzm. Trzeba wiec pamiętać, ze jest określona ilość kwasu foliowego – 400 mikrogramów dziennie i nie więcej. Są tez badania wykazujące, ze nadmiar kwasu może u mężczyzn powodować zmiany nowotworowe.

Dotarłam do badania w temacie witaminy B12,ukazało się w czerwcu 2021 roku w „Nature”, że podwyższone poziomy B12 osoczu są związane z rozwojem raka litego w perspektywie następnych lat.

Ale to nie nadmiar witaminy powoduje ten stan nowotworowy, tylko stan nowotworowy powoduje stan w postaci nadmiaru witaminy B12. Brak bezpośrednich przyczyn: jeśli oznaczamy wysoki poziom witaminy B12, to może być wskazówka, że istnieje zagrożenie chorobą nowotworową. Trzeba jednak wiedzieć, ze obecnie większość ludzi ma stany niedoboru witaminy B12, bo to jest związane nie tylko z tym, że brakuje tego w produktach żywieniowych, które jemy, ale także bakiem przyswajalności.

Witaminę B12 w ciągu 100 lat badało trzech laureatów Nagrody Nobla. Jedna z ważnych obserwacji dotyczy tego, że B12 wchłania się w pięciu lub sześciu etapach i dopiero po tym dostaje się do komórek.

Pan sobie sprawdza poziom homocysteiny?

Tak, regularnie. Pilnuję tego, bo w moje rodzinie umiera się na choroby układu krążenia.

Czytaj też:

Co ma wspólnego Winston Churchill i cholesterol?

Zawał u kobiet może przebiegać nietypowo