„Myślę, że możemy się pokusić o stwierdzenie, że każda osoba niesłysząca lub niedosłysząca może słyszeć lepiej lub w ogóle słyszeć” – mówi prof. Piotr H. Skarżyński, polski lekarz otorynolaryngolog, otorynolaryngolog dziecięcy, audiolog i foniatra z Centrum Słuchu i Mowy Medincus w Kajetanach:
Ewa Kurzyńska: Jest ze mną profesor Piotr Skarżyński, wybitny otolaryngolog. Obok mnie stoi…ślimak. To rekwizyt nieprzypadkowy, bo implant ślimakowy stał się polskim towarem eksportowym. Czymś, co sprawia, że osoby niesłyszące i niedosłyszące mają możliwość wrócić do świata dźwięków. Ilu takich pacjentów odzyskało możliwość słyszenia w Kajetanach?
Prof. Piotr H. Skarżyński: U kilkunastu tysięcy pacjentów zastosowaliśmy implanty ślimakowe. Czyni nas to jednym z wiodących ośrodków na świecie, ale nie koncentrujemy się tylko na liczbie pacjentów, ale też rozwijaniu terapii dla nowych grup pacjentów. Są nimi osoby, które słyszały, ale nie do końca rozumiały mowę. Rozwiązania takie jak aparat słuchowy były dla nich niewystarczające.
Na efekt końcowy złożyła się technika wszczepienia implantu plus współpraca inżynierów, którzy zachowywali elementy akustyczne u pacjentów, czyli to, co normalnie oni już słyszeli, a dodawali to, co było możliwe przy użyciu implantu. Dzięki temu nasza technika stała się, jak pani wskazała, towarem eksportowym.
Przeprowadziliśmy 84 edycje kursów chirurgicznych, w których wzięło udział kilka tysięcy osób z całego świata. Część z nich przyjechała nie po to, by się czegoś uczyć, bo to doświadczeni lekarze, ale zobaczyć, jak można zastosować nasze rozwiązania w ich ośrodkach.
Jak funkcjonuje zmysł słuchu?
Chciałabym wrócić do podstaw i zapytać, jak funkcjonuje nasz zmysł słuchu. Jak fale akustyczne, które docierają do naszego ucha, są przetwarzane i interpretowane przez mózg?
Dźwięk jest falą akustyczną, która dociera do naszej małżowiny. Jest wzmacniamy na etapie przewodu słuchowego zewnętrznego. Następnie mamy błonę bębenkową i kosteczki, które ponownie wzmacniają dźwięk. W ślimaku jest on zamieniany na impuls elektryczny, który dalej przez drogę słuchową dociera do kory skroniowej i są interpretowane przez ośrodkowy układ nerwowy.
Mamy więc drogę, która może być zablokowana mechanicznie, czyli na przykład przez woskowinę, która blokuje przewód słuchowy zewnętrzny, może pojawić się w uszach płyn, który powstaje na skutek powiększonych migdałków lub pojawia się u osób uskarżających się na przewlekłe zapalenie zatok lub zmiany neurologiczne. W każdej analizie klinicznej trzeba przeanalizować, co się wydarzyło – i co może się wydarzyć, a co za tym idzie, jaką terapię możemy zastosować.
Czy można odzyskać słuch?
Droga słuchowa jest dość długa i trochę przypomina mi tor przeszkód dla fal akustycznych. Na wielu etach coś może pójść nie tak. Przyczyna może być błaha, jak wspomniany czop z woskowiny, ale problemem może być niedorozwój nerwów słuchowych albo problem ze ślimakiem. Czy w dzisiejszych czasach każda osoba niesłysząca i niedosłysząca ma szansę odzyskać słuch?
Myślę, że możemy się pokusić o stwierdzenie, że każda osoba niesłysząca lub niedosłysząca może słyszeć lepiej lub w ogóle słyszeć. Osobną kwestią jest to, w jaki sposób to odbierze. Często osoby, których słuch poprawił się, nie są z tego zadowolone. Niezależnie od tego rozwijamy terapie. Kwestie związane z niedosłuchami są bardzo rozwinięte. To kwestia tego, jakie są oczekiwania pacjentów. Kiedyś ludzie byli zadowoleni, że coś słyszą, a w tej chwili te chcą czegoś więcej – słyszeć mowę w szumie.
Widzimy też naturalną tendencję, by iść na skróty: włożymy aparat, połączymy słuchawki z jakimś wzmocnieniem i otrzymamy lepszy efekt. No i te nieszczęsne wzmacniacze, które są nabywane w różnego rodzaju punktach – tylko że jeśli nie zadziałają, to pacjent i tak musi się zgłosić do lekarza, więc traci dwa razy. Nie jesteśmy w stanie wszystkich przekonać. Możemy tylko szerzyć informację, a od pacjentów zależy, z czego będą chcieli skorzystać.
Każda osoba ma szanse słyszeć lepiej. Wiemy także, że osoby które czekają („jak wnuk będzie głośniej mówił, to będę lepiej słyszała”) prowadzi do zaburzeń natury psychiatrycznej. Liczba przypadków depresji, obniżenia nastroju, wyłączenia z życia społecznego jest bardzo duża. Jest to dobrze przebadane w Stanach Zjednoczonych. My także to obserwujemy i staramy się to implikować w ramach programu dla osób, które zajmują się diagnostyką dla takich pacjentów. To nie tylko kwestia niedosłuchu, ale też innych, nie do końca na pierwszy rzut oka zauważalnych, procesów.
Operacje słuchu są personalizowane. To gwarantuje najlepszy efekt
Osoby, które dzięki pomocy specjalistów zaczynają słyszeć lepiej, mówią, że zaskakuje je bogactwo dźwięków, z którymi nagle mają styczność. Słyszą szelest przewracanych kartek, szum ekspresu do kawy.
Rozdzielczość dźwięku w różnych urządzeniach jest dziś bardzo dobra. Jesteśmy w stanie zredukować szum wiatru, szelest drzew. Dla niektórych osób ta technologia jest wręcz za bardzo rozwinięta. Trzeba dostosować to, z czego korzystamy, do potrzeb osoby, która ma się daną technologią posługiwać. Jeśli osoba w wieku senioralnym chce po prostu lepiej słyszeć domowników, ale nie planuje korzystać ze streamingu, muzyki i innego rodzaju technologii, to zaoferowanie czegoś tak bardzo rozwiniętego może wywołać skutek przeciwny do oczekiwanego.
Osoby, które korzystają z nowych technologii, często oczekują dużo więcej.
Największą porażką jest sytuacja, w której zaoferujemy coś, co samo w sobie jest bardzo dobre, ale niedostosowane do potrzeb pacjenta i bardziej będzie mu przeszkadzało niż ułatwiało życie.
To brzmi jak szycie na miarę.
Tak. Mamy do dyspozycji różne implanty ślimakowe – jesteśmy jednym z trzech ośrodków na świecie, który dysponuje tak różnorodnymi technologiami. Czasem zastosowanie implantu dłuższego lub krótszego o 3 mm pozwala osiągnąć dużo lepszy efekt, więc staramy się tak dobrać implanty, by nie tylko odpowiedzieć na potrzeby pacjenta dzisiaj, ale też przewidzieć, jak one się zmienią w przyszłości. Chcemy, by było to rozwiązanie na całe życie.
To nie oznacza, że pacjent nie skorzystałby na innym rozwiązaniu, ale dopasowanie robi różnicę. W tym przypadku więcej znaczy lepiej.
Mamy też doświadczenie w pracach rekonstrukcyjnych ucha środkowego. Jest naprawdę duża różnica, czy proteza będzie miała średnicę 0,4 mm czy 0,5 mm. Ta 0,1 mm może zmienić o 10% efektywność słyszenia. Aby jak najlepiej odpowiedzieć na potrzeby pacjenta, musimy połączyć warunki anatomiczne, doświadczenie lekarzy i wszystko inne, co znajduje się na szlaku diagnostycznym pacjenta.
Mikroskop na sali operacyjnej: rewolucja w precyzji
Ucho to tak wysublimowana struktura anatomiczna, że wyobrażam sobie, że na sali operacyjnej pewnie potrzebne są mikroskopy i narzędzia mikrochirurgiczne.
Dysponujemy cała gamą takich narzędzi. To paradoks, że częściej zaczynamy operować w zatyczkach do uszu, ponieważ nowoczesne mikroskopy bardzo nam pomagają, ale też generują hałas. Praca w hałasie stanowi zagrożenie dla nas. Musimy dbać o siebie, by nie znaleźć się po drugiej stronie mikroskopu.
Jak wygląda operacja wszczepienia implantu ślimakowego? Czy to skomplikowana procedura? Jaki jest najlepszy moment dla pacjenta, by poddać się zabiegowi, tak by uzyskać najlepsze efekty?
Musimy podzielić pacjentów na dwie grupy: tych, którzy urodzili się niesłyszący i tych, którzy utracili słuch na jakimś etapie życia. Dzięki badaniom przesiewowym noworodków możemy przeprowadzić operacje jeszcze przed ukończeniem przez nie 12. miesiąca życia – sekwencyjnie, czyli najpierw jedno, a później drugie ucho. Do drugiego roku życia dziecko jest w stanie do takiego stopnia rozwinąć mowę, że funkcjonuje normalnie – pod warunkiem że nie ma innych zaburzeń.
Czy implant wszczepiony na tak wczesnym etapie życia będzie służył aż do śmierci?
Tak, to rozwiązania na całe życie – chyba że zaistnieje jakaś wyjątkowa sytuacja. Najważniejsze, aby dobrać rozwiązanie w odpowiednim momencie, tak by pacjent mógł z tego skorzystać.
Wszczepienie implantu ślimakowego: jak wygląda operacja słuchu?
Jak wygląda sama operacja słuchu?
Pierwszym krokiem jest analiza stanu pacjenta. Wykonujemy tomografię, niekiedy konieczny jest też rezonans, żebyśmy wiedzieli, co czeka nas podczas takiego zabiegu. Chcemy zobaczyć, czy w uchu były wcześniej jakieś infekcje, możemy wtedy zawczasu przygotować narzędzia. Operacja trwa od 30 do 90 minut.
To niesamowite! Wydawałoby się, że potrzeba wielogodzinnej, skomplikowanej operacji, by rozwiązać taki problem, a Pan mówi o godzinnym zabiegu.
Wiele zależy od doświadczenia zespołu lekarzy. Kilka lat temu byłem w Waszyngtonie na zaproszenie amerykańskich kolegów. Dowiedziałem się, 1500 szpitali wszczepiało rocznie 15 000 urządzeń. To daje średnio 10 na ośrodek.
Miałabym obawy przed poddaniem się zabiegowi w ośrodku, w którym krzywa uczenia się nie jest optymalna.
W Polsce tez jest wiele ośrodków, w których wykonuje się po 20 zabiegów rocznie. Traktujemy to jako konkurencję, chcemy pokazać, że robimy pewne rzeczy lepiej. Pacjenci czasem narzekają, że są u nas duże kolejki, ale to wynik tego, że wiele osób darzy nas zaufaniem. Dzięki temu, że mamy bogate doświadczenie więcej osób decyduje się na zabieg u nas – i trzeba poczekać.
My, lekarze, nie możemy robić przerw. Nawet po 2-tygodniowym urlopie wdrażamy się na prostszych zabiegach, po to, by pamięć wrócił, abyśmy mogli wykonywać je sprawnie. Ważne jest też to, aby w skład zespołu weszli specjaliści z różnych obszarów.
Czy po operacji słuchu można zostać muzykiem?
Czy dziecko, które zostało zoperowane w wieku kilku miesięcy, ma szansę zostać muzykiem? Nie mówię, że wirtuozem, ale czy ma szansę pracować w świecie dźwięków?
Najlepszym dowodem, że operacja słuchu nie wyklucza późniejszej pracy z dźwiękiem jest odbywający się od lat Międzynarodowy Festiwal Muzyczny „Ślimakowe Rytmy”. To okazja do prezentacji umiejętności muzycznych osób korzystających z implantów słuchowych.
Czy problemy ze słychem są wśród Polaków czymś typowym? Począwszy od najpoważniejszych, gdy dziecko przychodzi na świat niesłyszące lub niedosłyszące, po bardziej błahe wynikające z procesów starzenia, infekcji lub kiepskiej dbałości o słuch.
Wyniki badań przesiewowych u noworodków i małych dzieci dowodzą, że dziś mniej osób przychodzi na świat z niedosłuchem. Odpowiadają za to lepsza diagnostyka w czasie ciąży, świadomość kobiet pod kątem szczepień przeciwko różyczce. Pod względem wykształcenia słuchu kluczowy jest pierwszy trymestr ciąży. Jeśli chodzi o niedosłuch w wieku senioralnym, to należy zauważyć, że kiedyś seniorzy nie wymagali od swojego słuchu tak wiele jak obecnie. Dziś dłużej chcą być aktywni, wydłuża się też średnia długość życia To się przekłada na większe potrzeby pacjentów.
Ludzie mają świadomość, że hałas pogarsza słuch: proszę zobaczyć, jak wielu fanów muzyki przychodzi dziś na koncerty w ochraniaczach. Zdarzyło mi się być na koncercie Coldplay bez ochraniaczy i musiałem często wychodzić. Pracę doktorską poświęciłem zmęczeniu słuchowemu i wiem, że jeśli zaczynamy odczuwać zmęczenie hałasem, należy zrobić sobie przerwę. Osobom, które lubią koncerty i eventy, polecam robienie sobie przerw. Warto udać się do miejsca, w którym damy narządowi słuchu trochę wytchnienia.
Wykorzystujmy osiągnięcia technologii do ograniczania hałasu: same urządzenia wysyłają komunikaty, że słuchamy muzyki zbyt głośno.
Warto zrobić rachunek sumienia pod kątem swoich zachowań: nie powinno być hałasu tam, gdzie śpimy. Unikajmy głośnych urządzeń w miejscach, w których przebywamy: dotyczy to domu i pracy.
Jak dbać o słuch na co dzień?
Gdy kupujemy urządzania agd, zwracamy uwagę, czy są energooszczędne. Coraz częściej na lodówkach i zmywarkach do naczyń znajduje się informacja o liczbie decybeli, jaką emituje urządzenie w trakcie pracy.
Regulacje niektórych krajów nakazują sprzedaż wyłącznie zmywarek do zabudowy, właśnie po to, by ograniczyć hałas. To ważne, żeby nie iść na skróty, próbować przyoszczędzić, a później odbije się to na nas. Ciche urządzenia agd są ważne w mieszkaniach, w których salon jest połączony z kuchnią.
Wiele się mówi o tym, żeby unikać niebieskiego światła. Mniej o tym, że powinniśmy zadbać o przestrzeń wolną od hałasu. Jako specjalista na pewno Pan wie, kiedy słuch ma dość, jest przemęczony. Jak my, laicy, możemy rozpoznać, że to już ten moment, w którym należy wyjść na chwilę z koncertu lub ściszyć muzykę?
Jeśli wychodząc z koncertu słyszymy pisk, mamy przytępiony słuch, to znaczy, że byliśmy tam za długo. To zjawisko czasowego przesunięcia progu słyszenia. Drugim sygnałem jest to, że stajemy się bardziej nerwowi, niedosłyszymy pewnych rzeczy. Czujemy się zmęczeni, nie umiemy się skoncentrować na tym, co robimy. Moja porada: jeśli ktoś ma problem jednostronny, niech nie zatyka drugiego ucha. To najgorsze, co można zrobić. Wtedy drugie ucho szybciej się przemęcza .
Czy to, ze narządy słuchu są parzyste, utrudnia wychwycenie pierwszych symptomów pogorszenia się słyszenia? Czy jest tak, że gdy jedno ucho zaczyna się zawodzić, to drugie kompensuje ten brak?
Każda jednostronna sytuacja powinna powodować niepokój. Jeśli po jednej stronie coś się wydarzyło, to trzeba się zgłosić do specjalisty. Nerwy słuchowe się w części krzyżują, więc to co słyszymy po lewej stronie idzie na prawą stronę, dochodzi do skrzyżowania – tak samo dzieje się w obrębie narządu wzroku. Jeśli mamy symetryczną sytuację, to jest to bardziej przewidywalne. Każda sytuacja jednostronna budzi większy niepokój, wymaga szybszej sprawniejszej analizy.
Objawy, że ze słuchem dzieje się coś poważnego
Powiało grozą. Od razu pomyślałam o przyczynach onkologicznych.
Możemy mówić o dwóch rodzajach głuchoty. Postępująca – to na przykład nerwiak układu słuchowego. Rośnie wolno, są możliwości terapii, choć nie są to terapie proste. Jedną z popraw może być nagła głuchota, która później się cofnie. Jednostronna sytuacja związana z głuchotą spowodowana przez Covid-19 wymaga interwencji w ciągu 24 godzin. Każda kolejna doba powoduje, że szansa na powrót do pełnego zdrowia nie jest efektywna w rozumieniu nomenklatury medycznej.
Często zdarzają się infekcje wirusowe, sytuacje stresowe U osób, które mają zmiany miażdżycowe, krew, która jest odprowadzana do ucha, może nie doprowadzać tlenu we właściwy sposób i prawdopodobieństwo głuchoty jest większe.
Mamy kalendarze badań i wiemy, od którego roku życia i jak często wykonywa na przykład mammografię. A jak jest ze słuchem? Kiedy powinniśmy sprawdzić, czy wciąż słyszymy prawidłowo?
Powinniśmy badać słuch każdorazowo, gdy widzimy, że coś się pogorszyło lub inne osoby zwróciły uwagę, że jest z nami trudniejszy kontakt. Dopytywanie, proszenie o powtórzenie to pierwszy symptom. Drugą sytuacją alarmującą jest moment, w którym wycofujemy się z kontaktów, bo nie rozumiemy rozmów, nie jesteśmy w stanie w nich w pełni uczestniczyć. Wbrew pozorom częściej to inne osoby zauważają pogorszenie słuchu niż pacjenci. Warto posłuchać, gdy bliscy mówią, że pojawił się problem komunikacyjny.
Akceptacja problemów ze słuchem może być bardzo trudna
Czy chce Pan powiedzieć, że przyzwyczajamy się do tego, że gorzej słyszymy i możemy nie zauważyć, że mamy problem – czy to raczej mechanizm wyparcia?
Mechanizm wyparcia jest powszechny u pacjentów, w szczególności gdy przychodzą na wizytę z młodszym pokoleniem. To typowe, że senior mówi, że nie wie, po co tu jest. Wnuk wykupił mu wizytę pod choinkę, a przecież słyszy dobrze – to wnuk mówi za cicho. Przerzucają winę na inne osoby.
Mogą być też sytuacje osób, które mają niedosłuch po obu stronach, ale noszą aparat po jednej stronie i po drugiej nie chcą. Pytam, czy gdyby mieli okulary, to też by chodzili ze szkłem po jednej stronie? To kwestia świadomości. Myślę, że warto dać sobie szansę na skorzystanie z nowoczesnych technologii.
Pamiętam, że gdy mój tata wprowadzał program badań przesiewowych dla noworodków – później na wielką skalę zrobiła to Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy – to spotykał się ze sprzeciwem części rodziców, którzy nie chcieli, by słuch ich dzieci był testowany. Najwyraźniej woleli nie wiedzieć, że jest problem. Dziś wręcz domagają się, by takie badania przeprowadzać. To więc kwestia zmiany świadomości.
W poprzedniej prezydencji Polski w UE omawiany był nasz postulat, by badać słuch dzieci na początku drogi szkolnej. W kilku krajach stało się to standardem, ale u nas niestety zaniechano tego.
Hałas w szkole: jak go unikać?
Szkoła to dopiero miejsce zanieczyszczone hałasem! Byłam niedawno w szkole i miałam wrażenie, że zalały mnie dźwięki. Gdy zadzwonił dzwonek, przez chwilę dzwoniło mi w uszach. Może tradycyjne dzwonki należałoby zastąpić urządzeniami wywołującymi bardziej subtelne dźwięki?
Szkoła budzi emocje w dyskusjach w różnych aspektach swojego funkcjonowania. Architekci zwracają uwagę, by nowe szkoły projektować w sposób bardziej przyjazny również pod kątem hałasu. Świadomość u decydentów i inżynierów pozwala na dalszy postęp w tym zakresie. Jeżdżę po różnych krajach świata, prowadzę badania i doceniam to, w jakim miejscu jesteśmy. W niektórych afrykańskich szkołach w ogóle nie moglibyśmy przeprowadzić badań, bo jest tak zbyt głośno. Warto słuchać specjalistów i wdrażać rozwiązania akceptowalne społecznie.
Polecamy także: Pamięć a jedzenie: czy wspomnienia mogą prowadzić do otyłości?