Obserwacja ptaków receptą na stres? [PODCAST]

Obserwacja ptaków odpręża, ćwiczy pamięć, spostrzegawczość. Ale jak częste powinny być takie spacery, by ich efekty były zauważalne oraz kiedy i gdzie najlepiej podglądać „skrzydlatych”? – w 7. odcinku podcastu „Długo i szczęśliwie” opowie dr hab. n. med. Sławomir Murawiec, specjalista psychiatra, orędownik ornitologii terapeutycznej.

Ewa Kurzyńska: Dziś będę mówiła o zagadnieniu mało znanym, ale odnoszącym się do zjawiska, które interesuje wielu Polaków: o obserwacji ptaków. Wyobraziłam sobie, że jestem w lesie, jest zielono, słyszę trele i czuję w duszy wiosnę. Tak sobie myślę, że jesteśmy zwierzętami, więc kontakt z naturą jest wpisany w nasze DNA. Gdy go brakuje, możemy czuć się gorzej?

Dr hab. Sławomir Murawiec: Streściła pani całą naszą rozmowę, gdy powiedziała o tym, że samo wyobrażenie o byciu w naturze spowodowało, że poczuła się pani lepiej, mniej zestresowana, obniżył się poziom napięcia, którego na co dzień doświadczamy Na podstawowym poziomie o to chodzi.

Środowisko miejskie oferuje olbrzymie możliwości. Sam mieszkam w mieście, można tu znaleźć pracę, kulturę, pieniądze, wszystko jest bliżej – stąd już chyba połowa światowej populacji żyje w miastach. Z drugiej strony jest to środowisko trudne, wymagające.

I pełne bodźców.

Ewolucyjnie w długiej perspektywie nie jest to całkiem naturalne środowisko życia ludzi. W związku z tym warto pamiętać, że kontakt z naturą ma działanie poprawiające samopoczucie. Psychiatria się poszerza i obejmuje swoim zasięgiem nowe dziedziny, powstaje w jej ramach kierunek interakcji opartych na kontakcie z naturą. Podkreślmy, że to uzupełnienie tradycyjnych, uznanych metod terapeutycznych i farmakologicznych.

To prawda, nie chcę, by ktoś pomyślał, że mówimy o czymś, co może zastąpić leczenie farmakologiczne.

Tak. Mamy podstawowe metody leczenia, ale tysiące ludzi – na co wpłynęła także pandemia – potrzebują pomocy. Dlatego szukamy metod, które pomogą zadziałać wobec nich profilaktycznie. Interwencje oparte na kontakcie z naturą wchodzą do oficjalnego piśmiennictwa medycznego.

Kontakt z naturą: jak wpływa na zdrowie?

O tym, jakie znaczenie ma kontakt z naturą, mówią badania. Dotarłam do badania naukowców z Michigan opublikowane na łamach czasopisma „Fronters of psychology”. Przez 8 tygodni uczestnicy badania spędzali czas na łonie natury przez co najmniej 10 minut i w trakcie badania 3 razy co 2 tygodnie mierzono im poziom kortyzolu – przed wyjście na łono natury i po czasie spędzonym na łonie natury. Okazało się, że poziom tego hormon stresu, bo tak go potocznie nazywamy, istotnie spadał. Szkiełko i oko potwierdzają, że natura ma na nas dobroczynny wpływ.

I to już jest znane od dawna. Nie przytoczę precyzyjnych danych, ale kiedy zacząłem się tym interesować, popularne były już kąpiele leśne. Japończycy zbadali, że w ich wyniku spada poziom kortyzolu, podnosi się naturalna odporność. Ostatnio widziałem badanie z funkcjonalnym rezonansem magnetycznym, które pokazuje, że ośrodki naszego mózgu związane z przetwarzaniem lęku, napięcia psychicznego wyhamowują się w środowisku naturalnym.

Zaczynamy mieć potwierdzone dowody, że kontakt z naturą działa na poziomie kortyzolu, układu immunologicznego – a także dowód z pracy mózgu.

Obserwacja ptaków działa jak mindfulness

Ornitologia terapeutyczna to dziedzina, która łączy kontakt z naturą  i kontakt ze światem fauny, bo to podglądanie ptaków. Zooterapia to też uznana dziedzina leczenia, w  której wykorzystuje się psy, konie… Czy ptaki też mogą odegrać taką rolę?

Tu mówimy o dziedzinie, która nie odnosi się do zwierząt hodowlanych. Psy i konie są udomowione i znamy ich kojący wpływ na zdrowie ludzi. Interwencje oparte na kontakcie z  naturą to szersze pojęcie: mogą obejmować bardzo wiele różnych działań. Chciałbym opowiedzieć, od czego zaczęła się ornitologia terapeutyczna.

Ważną książką w tej dziedzinie jest „Ptakoterapia. Jak przyroda uratowała mi życie” napisana przez angielskiego autorstwa Joe Harknessa. Zaczyna się mniej więcej tak: „Szedłem się powiesić, ale ptaki uratowały mi życie”. Książka jest wydana po polsku, polecam!

Harkness pisze z punktu widzenia osoby z doświadczeniem zaburzenia psychicznego, fajnie, ale jednocześnie fachowo – to jego świadectwo. W ornitologii i obserwowaniu ptaków można mieć dwa podejścia: podejście na rekord – zobaczyć jak najwięcej gatunków w danym roku lub zobaczyć jakiś szczególnie rzadki gatunek. Można też mieć podejście spokojne, takie w stylu mindfulness.

Uważność.

Tak, cieszenie się, podziwianie – i wtedy cieszyć mogą też bardziej popularne gatunki. Sikorki, które widziałem tysiące razy, nadal mnie cieszą. To jest podejście polegające na zwróceniu się w stronę ptaków w naturalnym środowisku jako na taki środek poprawy samopoczucia.

To niesamowite, że nawet z obserwacji ptaków człowiek może uczynić stresujące zajęcie. Wyobrażam sobie, że jak ktoś jest nastawiony na odhaczanie na liście, że musi zobaczyć rzadki gatunek, to może generować stres.

Nie znam aż tak dobrze środowiska ornitologów, ale wiem, że są osoby, które idą na rekordy. Powiedzmy dyplomatycznie, że każdy może znaleźć swoją niszę. Każde zajęcie można doprowadzić do przesady, natomiast nie o tym mówimy.

Ornitologia terapeutyczna: co to takiego?

Skoro jest to ornitologia terapeutyczna, to co nam daje na poziomie emocjonalnym, psychicznym takie uważne obserwowanie ptaków? I przy okazji chciałabym słuchaczom polecić książkę pana autorstwa na ten temat.

Pierwszym autorem jest profesor Piotr Tryjanowski. To członek zespołu naukowców, który w 2007 roku został uhonorowany Nagrodą Nobla.

Napisaliśmy „Ornitologię terapeutyczną” z punktu widzenia fachowców, czyli profesora zoologii i lekarza psychiatrii. Przyjrzeliśmy się różnym aspektom wpływu obserwacji ptaków na zdrowie. Zapoznaliśmy się ze świadectwami i okazało się, że jest tego dużo. A jak to działa – to omówmy sobie punkt po punkcie.

Jest wiele świadectw z pierwszej i drugiej wojny światowej, z obozów dla internowanych oficerów, gdy kontakt z ptakami przywoływał u uwięzionych pozytywne wspomnienia. Żołnierze siedzący w okopach patrzyli na ptaki i przypominali sobie dom.

Namiastka normalności.

Tak, oficerowie, którzy w trakcie internowania obserwowali ptaki, dają świadectwo, że to była jedna z rzeczy, które pozwoliły im przetrwać.

Gdy zaczęła się pandemia, rozpoczęliśmy badanie na znajomych – głównie psychiatrach i psychologach: udostępniliśmy ankietę z pytaniem, czy obserwują ptaki i czy to im pomaga i okazało się, że dla części osób to ważne.

To był czas, kiedy wiosną 2020 roku byliśmy uwiezieni przez kila tygodni, właściwie mogliśmy tylko wyglądać przez okna. Obserwowanie ptaków było łącznikiem ze światem i dowodem na to, że jest jakaś normalność, że świat nadal istnieje.

W sferze psychicznej może to oddziaływać nawet w sytuacjach skrajnie trudnych.

Obserwacja ptaków sposobem na zaburzenia snu?

Mam od kilku lat problemy ze snem. Zauważyłam, że jak pójdę na wczesnowieczorny spacer – mam niedaleko domu park, który przypomina las – i widzę, że tu usiądzie ptaszek, tam słyszę dzięcioła – to później śpię lepiej. Czy to może być jakiś trop – że spacery terapeutyczne pomagają osoby, które mają problemy ze snem?

Tak – i myślę, że tu działa kilka elementów. Po pierwsze ruch fizyczny. Drugim elementem jest kontakt z naturą, ptakami. Jest kontakt z bioróżnorodnością. Są duże badania, które pokazują, że tam gdzie jest większa bioróżnorodność, tam ludzie mają lepszy wellbeing, czyli lepsze samopoczucie. Im więc więcej będzie w parku ptaków, tym bardziej samopoczucie może być poprawione.

W badaniach ogólnoeuropejskich naukowcy stwierdzili, że zwiększenie bioróżnorodności ptaków o 10 proc. ma lepszy wpływ na samopoczucie niż podwyżka o 10 proc.

Obserwacja ptaków: wpływ na funkcje intelektualne

O proszę! Ale nie chciałabym, aby pracodawcy zbyt mocno wzięli sobie to do serca. Gdy jesteśmy na spacerze ornitologicznym i wypatrujemy ptaków, to czy te działania rozwijają przy okazji nasze funkcje intelektualne, na przykład spostrzegawczość, pamięć?

Tak, a lornetka się przyda, bo daje „efekt wow” – ptaki wydają większe i są bliżej. Jak daję lornetkę komuś, kto wcześniej z niej nie korzystał, to jest mile zaskoczony.

Oczywiście lornetka nie jest obowiązkowa. Dochodzimy do uczenia się. Nie trzeba przeglądać w atlasie ptaków informacji o kilkuset gatunkach, ale warto zorientować się, jakie ptaki żyją w naszej okolicy. Jeśli wychodzę na spacer po mieście, to raczej nie zobaczę flaminga w kałuży przed blokiem, ale wiele lokalnych gatunków – już tak.

Warto się więc przygotować i w tym momencie wchodzi element, o którym pani powiedziała: uczymy się, porównujemy, zapamiętujemy. To swego rodzaju krzyżówka w naturalnym środowisku: uczymy się wyglądu wielkości, sposoby poruszania się ptaków. Ptak to także głos.

To wszystko ćwiczy ważną rzecz: brania pod uwagę kontekstu. We współczesnym biznesie jest tak – a przynajmniej tak mówią mi pacjenci – że „ma być dowiezione”, a obserwacja rządzi się swoimi prawami.

Ptasie trele koją zmysły

Kukułka kuka, słowik zachwyca nas swoimi trelami, kogut pieje, dzięcioł stuka w pień drzewa – czy te dźwięki powodowana przez ptaki mogą być mniej lub bardziej kojące?

Trzeba by odpowiedzieć na to pytanie w perspektywie ewolucyjnej. Ptaki towarzyszą naszemu gatunkowi od zawsze. W związku z tym ptaki prawdopodobnie wydawane przez nie sygnały informują nasz mózg, np. o niebezpieczeństwie.

Faktycznie! Bo gdy ptaki wyczują zagrożenie, odlatują i w lesie robi się cicho.

Prawdopodobnie jest to jest ewolucyjnie uwarunkowany sygnał bezpieczeństwa, który pozwala na rozluźnienie się i dlatego szum wody (jest woda, nie umrzemy z pragnienia) i śpiew ptaków to dwa najsilniej uwarunkowane sygnały, które dają nam poczucie relaksu, odprężenia. Śpiew ptaków jest wykorzystywany na różnych taśmach z muzyką relaksacyjną.

To jest głęboko zakorzenione.

A jeśli pytamy o głosy: inne głosy pojawiają się, gdy występuje jakiś element zagrożenia. Wtedy albo robi się cisza, albo pojawiają się sójki.

O, proszę rozwinąć!

Jest to taki nieprzyjemny skrzek sójki, która ostrzega. Można go sobie odsłuchać w internecie, ale zakładam, że wszyscy go znają, bo sójek jest w Polsce dużo. Takie głosy nie będą powodowały zrelaksowania, ale raczej wzmogą naszą czujność.

Jestem więc w stanie rozróżnić, kiedy jest spokój i cisza, a kiedy pojawia się zagrożenie i mogę wypatrywać jakichś zwierząt: kuny albo lisa, bo ich obecność powoduje, że sójka ostrzega przed niebezpieczeństwem.

To taka syrena alarmowa.

Są również ptaki, które ostrzegają przed deszczem, więc można zaimponować znajomym informacją, że idzie deszcz. Zapytają: po czym to poznajesz? „Po odgłosach paków”.

Czytanie sygnałów ze środowiska może być fajne i użyteczne.

Birg watching: hobby angielskich dżentelmenów

W Wielkiej Brytanii obserwowanie ptaków to niemalże sport narodowy. Są na to określenia: birding lub bird watching. W Polsce jest podobnie? Czy również jest to popularne?

Wydaje mi się, że ptakoterapia powstała nieprzypadkowo w Anglii: obserwacja ptaków jest „zajęciem dżentelmenów”. Musi to więc jakoś pasować do sposobu życia tych osób. Jeśli chodzi o Polskę, to są organizacje, które zajmują się obserwowaniem i ochroną ptaków, wydawane są poświęcone temu czasopisma. Te organizacje wykonują fantastyczną pracę.

Organizacje chroniące ptaki chronią je – bo ptaki są piękne. Chronią ptaki dla ptaków. Myśmy z profesorem Tryjanowskim dodali nowy akcent: chrońmy ptaki dla siebie. Im będzie ich więcej, tym nasze samopoczucie będzie lepsze. Powinniśmy chronić ptaki z całkiem egoistycznych powodów.

Jakie ptaki możemy obserwować w Polsce?

Panie docencie, a jak jest z tą bioróżnorodnością ptaków w Polsce? Czy to ciekawy kraj dla ornitologów?

Tak – a ptaki można obserwować o każdej porze roku, choć nie zawsze w tym samym miejscu. Niedawno wyszła książka Macieja Zdziarskiego „Na skrzydłach. O ludziach, ptakach i radości życia”. Jej autor znalazł 15 osób, które zajmują się ptakami: są więc były marszałek Sejmu, menedżer dużej firmy konsultingowej, były ambasador, szef firmy transportowej… Na spotkaniu autorskim dowiedziałem się, że w Warszawie jesteśmy w stanie zobaczyć mniej więcej 80 proc. awifauny Polski.

Fiu fiu!

Czyli większość ptaków, jakie w ogóle żyją w naszym kraju. I ja to potwierdzam. Nie ma więc co mówić, że trzeba jechać daleko, by zobaczyć ptaki!

Opowiem pani historię. Jechałem na konferencję wyposażony w pendrive z prezentacją, ale miałem pod ręką również aparat fotograficzny. Pakuję się i słyszę nietypowe skrzeczenie. Chcę sprawdzić, jaki ptak wydaje taki dźwięk, więc patrzę w górę i widzę duży ruch ptaków w powietrzu. Na krzaku pod blokiem siedzi krogulec – to taki mały jastrząb – i straszy wróble poniżej. Przechodziła para ludzi. Wróble się spłoszyły, krogulec poleciał za jednym z wróbli. Nie wiem, czy go upolował. Taki krogulec pod blokiem w centrum miasta – niezła obserwacja! Zdążyłem zrobić mu zdjęcie.

Albo idziemy do parku i mogżemy zobaczyć wiele ptaków, głowie krukowatych. Rozróżnianie między gawronem, kawką a wroną siwą – to już coś. W miejskim parku można też zobaczyć kilka gatunków sikorek, przede wszystkim bogatkę i sikorę modrą. Modra jest trochę  niebieska i  mniejsza, a bogatka jest większym gatunkiem sikorki, ma taki czarny pasek i biały policzek. Możemy zobaczyć sójki, kwiczoły. No i dzięcioły – może być dzięcioł duży, który występuje często, dzięcioł średni, dzięciołek, który jest wielkości wróbla. Możemy zobaczyć kowalika, pełzacza, ziębę, ptaki drapieżne… Nad Wisłą możemy spotkać rybitwy, mewy, kormorany, kaczki…

Są rożne gatunki i rozróżnianie ich to fajna zabawa, która daje wiele satysfakcji. Jak sobie podsumujemy, to w zwykłem parku możemy dostrzec kilkanaście gatunków.

Obserwacja ptaków: jak się przygotować?

Proszę podpowiedzieć, jak się przygotować do spaceru ornitologicznego.

Wyznaję zasadę – żeby mi było przyjemnie. Wstyd się przyznać, ale nie zrywam się  o 4 nad ranem, wolę pójść wieczorem. 2 największe okresy ruchu ptaków to rano i wieczór.

Musi być wygodnie, więc buty i strój dostosowany. Warto zorientować się przy pomocy atlasu lub internetu, jakie ptaki możemy spotkać w czasie spaceru.

Nie musimy być ubrani w moro ani w stroje maskujące, bo ptaki i tak nas widzą i słyszą, zanim się do nich zbliżymy. Niestety, ale gdy orientują się, że się nimi interesujemy, odlatują. Gdy idziemy i zajmujemy się sobą, nie uciekają tak szybko, jak gdy dostrzegają, że sięgamy po aparat..

A czego nie robić w czasie takiego spaceru? Czy jest jakiś savoir-vivre dla obserwujących ptaki?

Myślę, że to, w jaki sposób obserwujemy ptaki, wiele mówi też o tym, jakie mamy podejście do ludzi. Niektórzy traktują ptaki użytkowo – wabią ptaki, czynią zabiegi, by zrobić jak najlepsze zdjęcie. Jak pojawia się informacja o rzadkim gatunku, ornitolodzy dzielą się na dwa gatunki. Czy podobnie nie podchodzą do ludzi?

Gdy jedni zaczynają podchodzić jak najbliżej, drudzy obserwują z szacunkiem z daleka.

Dokarmianie ptaków: tylko nie spleśniałym chlebem!

No i nie dokarmiamy ptaków – zwłaszcza chlebem.

Ludzie czasem rzucają spleśniały chleb w okolicach stawów, by zachęcić kaczki i w efekcie ptaki się zatruwają.

Wskazówki mówią, by dokarmiać, gdy są mrozy i jest niska dostępność pożywienia. Dokarmiamy tym, co jest zdrowe. Do karmników można wsypać ziarna, które łatwo kupić w sklepie zoologicznym.

Tak sobie myślę, że my Polacy jesteśmy narodem ornitologów, czego dowodem może być orzeł w koronie. W żadnym innym kraju nie mieszka też chyba tak wiele bocianów.

Na pewno ptaki odgrywają dużą rolę w naszej kulturze, choćby bielik w godle. Swoją drogą: nietrudno zobaczyć bielika, pojawia się nawet nad Wisłą. Ostatnio byłem nad Zalewem Zegrzyńskim, zrobiłem zdjęcie, na którym uchwyciłem aż cztery. Bielika widziałem też w okolicach Konstancina.

Dużo jeżdżę po Polsce z wykładami. Przez dwa lata zatrzymywałem się w „ptasich miejscowościach”, czyli takich, które mają ptaka w nazwie: Czapla, Skowronek, Czyże… Okazało się, że jest ich sporo. Musi to znaczyć, że ptaki miały znaczenie.

W literaturze jest wiele odniesień, w muzyce…

W filmie. Są „Ptaki” Hitchcocka, choć tam ta konotacja jest mało pozytywna.

Tak czy inaczej, ptaki istnieją w naszej kulturze na wielu poziomach. Pytała mnie pani o wymiar działania terapeutycznego. Teraz więc ja zapytam: co pani czuje, gdy widzi myszołowa szybującego na niebie?

Obserwacja ptaków to zajęcie dla samotników, ale i całych rodzin

Podzielę się bardzo osobistym wspomnieniem. W dniu mojego ślubu prawie 20 lat temu obudziłam się w piękny, sierpniowy poranek. Wstałam szczęśliwa, ale też pełna niepokoju o to, jak ten dzień przebiegnie. Zobaczyłam, jak nad naszym blokiem w Rzeszowie szybują dwa majestatyczne ptaki drapieżne. Wyobraziłam sobie, że to dobra wróżba na początek mojej nowej drogi życiowej.

No właśnie, odczuwamy coś! Czasem uwznioślenie, przy lecących żurawiach – nostalgię, coś się porusza w duszy, gdy widzimy klucze ptaków odlatujących jesienią i wracających wiosną. Dochodzimy do jeszcze jednego zakresu terapeutycznego – przyjemności.

Myślę, że wycieczka połączona z obserwacją ptaków to świetny pomysł na spędzanie czasu z cała rodziną. Ma to w sobie element ekscytacji, przygody…

To może angażować. Dorośli pokazują dzieciom ptaki, „patrz, ten coś niesie w dziobie, a tamten skacze, a tamten kracze”. I mamy zajęcie na spacerze z dziećmi.

Ornitologiczne mekki: delta Dunaju, Kolumbia

Rozmawiamy o tym, że ptaki są dookoła nas, ale na pewno są specjalne miejska, mekki ornitologów,. Podpowie pan? Może ktoś będzie i przy okazji mógłby zwrócić uwagę.

Na spotkaniu autorskim Macieja Zdziarskiego usłyszałem, że taką mekką jest delta Dunaju. Byłem tam. Pływałem po Dunaju łodzią przez 10-11 godzin dziennie i to upływało w mgnieniu oka. Delty rzek, bagna, duże obszary zieleni – wszędzie tam będzie sporo ptaków. Najlepsze są miejsca łączeń: wody i lasu, wody i łąk. Ale jak wspomniałem: ptaki żyją w każdym parku miejskim, nad rzeką, rzadkie gatunki można dostrzec także w sąsiedztwie oczka wodnego, tak więc nie ma co myśleć, że…

..że trzeba jechać aż do Kolumbii, która jest bardzo popularna wśród obserwatorów ptaków.

Tak, Ameryka Środkowa to raj dla miłośników ptaków, ale sam jeszcze tam nie byłem. Można jednak oglądać ptaki znacznie bliżej i to także zimą, choć wtedy często trzeba się ruszyć, na przykład warszawiacy mogą pojechać nad Zalew Zegrzyński, tam gdzie są ptaki przelotne.

I nagle się dzieje!

Na przykład gągoły. To kaczki, które lęgną się w dziuplach i w pierwszej dobie życia skaczą z kilkunastu metrów na podłoże i idą za matką do wody. Zobaczyć kilka tysięcy skaczących gągołów to fajne doświadczenie.

Myślę, że może zapierać dech w piersiach A tak w ogóle, to od czego u pana zaczęło się zainteresowanie ptakami?

Interesowałem się nimi od zawsze. Mam poczucie, które silne jest zwłaszcza teraz, gdy jest szaro i wszystko jest wybetonowane, że ptaki były elementem życia, który należy do innego świata. Ptaki są wielobarwne, śpiewają, to inny świat dostępny na wyciągnięcie ręki.