Czy serce ma płeć? To kobiece jest mniejsze i kurczy się częściej. Jak o nie dbać, by było silne jak „dzwon”? O jakich badaniach pamiętać w okresie ciąży czy menopauzy? – o tym w kolejnym odcinku podcastu „Długo i szczęśliwe” rozmawiam z prof. Piotrem Jankowskim, specjalistą kardiologii. Zapraszam do słuchania!
Naszym gościem jest wybitny kardiolog i internista, przewodniczący Komisji Promocji Zdrowia Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego profesor Piotr Jankowski. Zapraszam Państwa na profil pana profesora na Facebooku „Dojrzała Kardiologia”.
Gdy mamy lat naście czy dwadzieścia kilka, to nie myślimy o sercu. Nasz organizm nam bardzo wiele wybaczy, ale z każdą kolejną dekadą każdy niezdrowy posiłek od razu odbija się na wadze…
… a każda zarwana noc odbija się na wyglądzie, na samopoczuciu. Tak, starzenie organizmu polega między innymi na tym, że zbieramy w ciągu życia najróżniejsze szkodliwe czynniki. Są pojedyncze, więc czasem możemy nawet nie dostrzegać ich szkodliwości, ale jeżeli powtarzają się, to ich suma po 10, 20 czy 50 latach życia da o sobie znać i wtedy ponosimy konsekwencje.
Zaciągamy dług zdrowotny i ponosimy konsekwencje naszych wyborów żywieniowych, wyborów dotyczących snu, aktywności fizycznej, wyboru partnera, spotkań towarzyskich.
Tak i to skutkuje tym, że u wielu osób występuje duża różnica między wiekiem biologicznym a kalendarzowym, metrykalnym. Wiek biologiczny może być niższy niż metrykalny, czyli 60-latek wygląda i czuje się na 50 lat, ale może to zadziałać i w drugą stronę. Oczywiście, do pewnego stopnia wpływają na to nasze geny, ale w większym stopniu to jednak wynik naszego stylu życia, wyborów żywieniowych, aktywności fizycznej, narażenia na dym tytoniowy, spożywania alkoholu. Do tego dochodzi długość snu, praca zawodowa, narażenie na stres, powietrze, którym oddychamy.
Słyszałam, że nawet mieszkanie blisko lotniska jest czynnikiem ryzyka. Regularny hałas powodowany przez startujące i lądujące samoloty może powodować choćby wzrost ciśnienia.
W efekcie takiego sąsiedztwa nasze tętnice robią się coraz bardziej sztywne, szybciej rośnie ciśnienia, przyspiesza starzenie układu krążenia.
Jak już sobie tworzymy taka listę grzechów kardynalnych, które popełniamy w stosunku do własnego organizmu, to chciałbym podkreślić znaczenie snu. Optymalna jego długość waha się w przedziale 7-8 godzin. Ważne, by był regularny, a nie że raz zarwiemy noc, później odeśpimy i tak cały czas. To nie wpływa korzystnie na układ krążenia i na układ hormonalny. Szkodliwe zmiany odkładają się i w tętnicach, ale też w innych komórkach ciała i powodują, że się szybciej starzeje.
Przejdźmy teraz do tematu naszego spotkania – kobiecego serca. Temat jest nieprzypadkowy, bo społeczność profilu Długo i Szczęśliwie tworzą głównie panie.
Panie profesorze, czy serce ma płeć i czy te różnice, jeżeli istnieją, wpływają na przykład na skłonność do niektórych chorób?
Dużych różnic w anatomii nie ma. Kobiety mają nieco węższe naczynia wieńcowe, czyli tętnice, które unaczyniają serce.
W większym stopniu uwidaczniają się różnice w funkcji poszczególnych części serca, poszczególnych komórek. Na poziomie mikrokrążenia, tych najmniejszych kapilar, małych tętniczek, komórek kruszliwych, na poziomie unerwienia serca, receptorów, które odbierają impulsy – różnice między sercem kobiety i mężczyzny są duże i wpływają zarówno na objawy poszczególnych chorób, częstotliwość ich występowania, rokowania w procesie leczenia.
Na tym poziomie można mówić o różnicach między sercem kobiet i mężczyzn. Nakładają się na to jeszcze różnice w stylu życia, różnice hormonalne między kobietami i mężczyznami i różnice również kulturowe. Przykładowo przez wieku kobiety nosiły suknie z ciasnymi gorsetami, które upośledzały powrót krwi żylnej do serca. W związku z tym w sytuacji nieprzyjemnego widoku, zapachu, dźwięku czy stresu u kobiet łatwiej dochodziło do zmniejszenia powrotu krwi do serca i spadało ciśnienie. W rezultacie omdlenia były na porządku dziennym.
Tego już w tej chwili nie ma, ale różnice kulturowe wciąż istnieją i wpływają chociażby na zachowania prozdrowotne. Kobiety częściej chodzą do lekarza, częściej poddają się badaniom profilaktycznym.
Wielu mężczyzn unika lekarzy. Wiem, bo mam w domu dwóch, ale dbam o to, by regularnie się badali. Może dlatego single żyją krócej, bo nie ma tej drugiej osoby, która ich zaprosi na badania albo przypomni o tym.
Tak, to może brzmieć zabawnie, ale faktem jest, że single żyją krócej niż osoby w związkach. Różnica ta jest większa w przypadku mężczyzn niż w przypadku kobiet. Można złośliwie powiedzieć, że mężczyźni w większym stopniu więcej korzystają ze związku niż kobiety.
Panie Profesorze wróćmy do tego, powiedział Pan, że jest trochę różnic anatomicznych i że mają one wpływ na skłonność do pewnych schorzeń i na objawy, które mogą im towarzyszyć. Wypunktujmy to. Czy z tego, że kobiece serce jest mniejsze i podobno częściej kurczy niż serce męskie, można wyciągnąć wniosek, że częściej choruje?
Pamiętajmy, że jeszcze w połowie XX wieku uważano, że choroby serca to choroby mężczyzn, menedżerów. Dziś wiemy, że ani głównie nie menadżerowie chorują na choroby serca i wcale nie tylko mężczyźni, bo kobiety co najmniej tak samo często, a w średnim wieku i w późniejszych dekadach życia to częściej kobiety chorują na serce.
Statystyki jasno wskazują, że przyczyną zgonów kobiet częściej są choroby układu krążenia.
Odpowiadają one za 48% zgonów Polek. To paradoks, bo my się bardzo boimy raka, a troska o serce nas nie zajmuje.
Tak, ocenia się, że 25 razy więcej kobiet umiera z powodu choroby wieńcowej niż z powodu raka sutka. Może taki odbiór społeczny nowotworów wynika z tego, że przez lata nie było skutecznych terapii. Uznawano, że rak to wyrok. Dziś już tak nie jest.
W wielu przypadkach nowotworów to już są choroby przewlekłe.
W odniesieniu do chorób serca nie ma takiego „aspektu nieuchronności” i to niezależnie od tego, że i one często kończą się źle.
Najczęstszą chorobą układu krążenia jest nadciśnienie tętnicze. Faktem jest, że w pierwszych dekadach życia, jeszcze w trzeciej i czwartej, nadciśnienie występuje częściej u mężczyzn. Mają na to wpływ zarówno różnice hormonalne, jak i różnica stylu życia.
Wiemy o tym, że generalnie kobiety prowadzą nieco zdrowsze styl życia niż mężczyźni. W okresie menopauzy w piątej, szóstej dekadzie życia kobiety doganiają mężczyzn pod względem częstości występowania nadciśnienia. W kolejnych dekadach życia nadciśnienie występuje nieco częściej u kobiet niż u mężczyzn. Podobnie sytuacja się ma z chorobą wieńcową. Faktem jest, że u mężczyzn zawał serca występuje średnio wcześniej niż u kobiet, ale później kobiety nadrabiają te zaległości i w późniejszych dekadach życia, po menopauzie, obserwujemy wzrost liczby zawałów u kobiet. Konsekwencją mogą być inne choroby: arytmia, zaburzenia rytmu, migotanie przedsionków.
Czy to prawda, że zawał u kobiety może mieć nietypowe objawy?
Nietypowe objawy zawału serca mogą dotyczyć obu płci – choć faktem jest, że częściej występują one u kobiet. To jest pewien paradoks, bo nazywamy je nietypowymi, choć dla kobiet są dość typowe. Pamiętajmy, że objawy zawału serca opisali lekarze-mężczyźni ponad 100 lat temu i dotyczyły one pacjentów-mężczyzn – dlatego też opisano je jako typowe. Dopiero pod koniec XX wieku zorientowano się, że zawał serca może mieć nietypowy przebieg inny. I jest on częstszy u kobiet.
Jakie są te nietypowe objawy u kobiet?
Zacznę od typowego objawu: piekący, ściskający, rozrywający ból za mostkiem.
Podobno to takie uczucie, jakby słoń stanął na klatkę piersiową.
Tak, dokładnie.
Ten ból czasem promieniuje do szczęki, gardła, lewego ramienia, lewej ręki – chociaż zdarza się, że do prawej ręki.
Natomiast bóle nietypowe to może być wszelka paleta objawów: uczucie kłucia, rozrywania. Mogą być umiejscowione w prawej stronie klatki piersiowej. Mogą to być bóle przerywane.
Może się też zdarzyć przebieg bezbólowy, same duszność, palpitacje, kołatania serca, omdlenie… Im osoba starsza, tym częściej występują nietypowe objawy.
Podobno w przypadku cukrzycy może wystąpić zawał bezbolesny.
Tak. Ma to uzasadnienie, bo wieloletnia cukrzyca prowadzi do uszkodzenia nerwów. Pacjenci z cukrzycą nie odczuwają pewnych rodzajów bólu, między innymi bólu zawałowego.
Trzeba jasno powiedzieć, że serce kobiety stanowi zagadkę dla lekarzy.
Jeśli zgłasza się pacjent, który ma (tak zwane) nietypowe objawy zawału serca, to nie zawsze jest łatwo rozstrzygnąć, czy to jest ból zawałowy, a więc czy należy leczyć zabiegowo, wykonać anegdropastykę, udrożniać tętnice, czy może należy szukać innych przyczyn. Tę decyzję trzeba podjąć bardzo szybko, bo zawał serca polega na tym, że zamyka się tętnica prowadząca krew do serca, dochodzi do niedokrwienia mięśnia sercowego i w ciągu kilkunastu minut komórki te zaczynają obumierać.
W związku z tym tak naprawdę lekarz ma niewiele czasu na decyzję, czy pacjent właśnie przechodzi zawał serca czy może zupełnie inną chorobę, którą się inaczej leczy, oraz na dobranie leków.
Skoro lekarz ma problem z postawieniem diagnozy, to jaki dylemat ma kobieta, która będąc w domu poczuła jakiś nieswoisty ból, promieniowanie do lewej ręki, duszności, może jakieś palpitacje… W najlepszym scenariuszu – zadzwoni na pogotowie.
Niestety pacjenci nie zawsze dzwonią, a u kobiet ta zwłoka jest jeszcze dłuższa.
Może to dlatego, że objawy są niejednoznaczne. To kiedy dzwonić? Proszę podpowiedzieć.
To też, ale nie bez znaczenia jest obowiązkowość kobiet: w pierwszej chwili chcą zadbać o rodzinę, dopiero później zajmują się sobą. Nie należy czekać, gdy pojawi się nowy, nieznany nam rodzaj bólu w klatce piersiowej. Dzwońmy wtedy na pogotowie. Nie bójmy się tego. Po drugiej stronie jest świetnie wyszkolony dyspozytor, który po wysłuchaniu objawów zadecyduje, czy zgłoszenie kwalifikuje się do wysłania ambulansu. Miejmy przy tym świadomość, że przyczyn dolegliwości bólowych w klatce piersiowej może być bardzo dużo.
Nietypowy ból może być spowodowany nerwicą, przepukliną rozwoju przełykowego (tzw. refluks). Z tym należy się zgłosić do lekarza, ale to nie są sytuacje zagrażające życiu.
Wspomniał Pan, że po okresie menopauzy panie zaczynają doganiać Panów w statystykach zawałowych i w chorobach serca. Czy także w trakcie premenopauzy, czyli w okresie poprzedzającym przekwitanie, skoki ciśnienia, kołatania serca, objawy arytmiczne mogą zacząć się nasilać?
Tak, wraz z wiekiem, niestety, w krajach wysoko rozwiniętych, rośnie ciśnienie tętnicze. Ma to związek ze stylem życia. Wśród ludów pierwotnych, które cechują się dużą aktywnością fizyczną i spożywają produkty nieprzetworzone, a w szczególności nie używają soli, ciśnienie wcale z wiekiem nie rośnie.
Tak więc im jesteśmy starsi, tym mamy wyższe ciśnienie. Po drugie, zachodzą zmiany hormonalne i zmiany w układzie nerwowym, który zawiaduje funkcjonowaniem naszych organów wewnętrznych. Te zmiany w okresie premenopauzalnym powodują, że rzeczywiście mamy większą zmienność i ciśnienia tętniczego, i pulsu, i uderzenia gorąca, które mogą pojawić. To objawy zmian hormonalnych i zmiany aktywności układu nerwowego, który zawiaduje i naczyniami w skórze twarzy, i siłą i szybkością bicia serca. W dodatku te objawy często powodują stres, gdy nie wiemy, co jest ich przyczyną.
Tak więc stres powoduje nasilenie tych objawów. Następuje sprzężenie zwrotne, które powoduje wzrost ciśnienia.
Szybsze bicie serca zwiększa stres. Ważne jest to, żeby być tego świadomym i wcześniej temu zaradzić. Czy pani redaktor wie, jak najlepiej zaradzić?
Regularną aktywnością fizyczną.
Doskonała odpowiedź.
Podpisuję się pod tym postulatem i pod tą radą, ale przypomnijmy jeszcze, jaka intensywność aktywności fizycznej jest potrzebna sercu, żeby było silne jak dzwon.
Można by powiedzieć, że im więcej tym lepiej, z wyjątkiem ekstremalnych wysiłków fizycznych. Bieganie maratonów czy „Bieg Rzeźnika” po górach nie są zdrowe.
Nie mówię, że osoby zdrowe nie mogą podejmować takich wyzwań, ale nie oszukujmy się, to nie jest robione dla zdrowia. Ale pewnie, jeśli ktoś ma potrzebę wykazania się, niech biegnie! Z punktu widzenia zdrowia i serca ważna jest regularna aktywność, najlepiej taka, którą można uprawiać codziennie. W skali tygodnia – co najmniej 75 minut.
Czytałam o badaniu przeprowadzonym przez norweskich naukowców, którzy sprawdzili, jak dwa urządzenia: pilot do telewizora i przenośny telefon wpłynęły na zmniejszenie pokonywanej codziennie odległości. Oba te wynalazki oszczędzają nam około 400 metrów dziennie. Niby niewiele, ale jak to przemnożymy przez wszystkie dni w roku, ilość robi się istotna odległość i ponoć może to skutkować przyrostem tkanki tłuszczowej nawet o kilogram.
Tak, ale to ciągle tylko margines dziennej aktywności fizycznej. Jeszcze do niedawna zakładano, że dziennie powinniśmy wykonywać 10 tys. kroków. Potem pojawiały się badania wskazujące, że 8 tys. to już optymalna liczba. Inni naukowcy przekonują, że 6 tys. też jest w porządku. Podejrzewam, że obniżanie docelowej aktywności fizycznej wynika z tego, że większość z nas nie osiąga pułapu 10 tys.
Ale chyba chodzi o to, by się do niego zbliżać. A 500 to jest prawie 5% tej codziennej aktywności.
Tak, a jak dołożymy do tego wszechobecne windy, samochody, komunikację miejską i inne rozwiązania, które sprawiają, że poruszamy się bezwysiłkowo, to przestaje mnie dziwić, że długość życia w Polsce i w wielu krajach rozwiniętych przestała się wydłużać w ostatnich latach. Jedną z przyczyn jest właśnie zmniejszenie aktywności fizycznej. Badania dowodzą, że przeciętny Polak rusza się coraz mniej. Problemem jest coraz bardziej siedzący tryb pracy.
Aktywność fizyczna przeciętnego Polaka się zmniejsza. To jest jeden z przyczyn, dla której żyjemy obecnie nieco krócej niż 5-10 lat temu. Ale też powiedzmy, że super te 10 tysięcy kroków dziennie robić, niemniej każda porcja ruchu ma znaczenie.
Można podejmować małe kroki: w trakcie pracy róbmy sobie przerwy, odchodźmy od komputera, przejdźmy się po wodę… Praca nie zając, nie ucieknie! No i nie używajmy windy.
Wspomniał Pan, że nadciśnienie to jest taka jedna z najpowszechniejszych plag.
Z danych NFZ wynika, że bodajże blisko 11 milionów Polaków cierpi na tę chorobę. Optymalne ciśnienie to poniżej 120 i poniżej 80, a nawet poniżej 75. Przez lata mieliśmy zakodowane, że do 140 na 90 to norma i w Europie nadal rozpoznajemy nadciśnienie właśnie powyżej tego poziomu, ale trzeba mieć świadomość, że osoby, które mają 135 na 85, są narażone na większe ryzyko wystąpienia różnych chorób serca i naczyń, a także udaru mózgu niż osoby, które mają ciśnienie 120 na 75.
Czytaj też:
Jak dbać o serce? Pamiętajmy o tych codziennych nawykach [WIDEO]