Gruźlica jest wciąż poważnym problemem. To największy na świecie zabójca spośród chorób zakaźnych. Nie możemy być w pełni zadowoleni i cieszyć się, że gruźlica zanika, bo choć w Polsce i Europie Zachodniej wskaźniki zapadalności są przyzwoite, to w Afryce centralnej, Azji południowo-wschodniej gruźlica jest wciąż tak istotnym problemem jak w XIX-wiecznej Polsce – mówi dr hab. n. med. Adam Nowiński z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie.
Niejeden bohater literacki mierzył się z suchotami. Za sprawą „Czarodziejskiej góry” Tomasza Manna wiele dowiadujemy się o tym, jak wyglądało codzienne życie w sanatorium dla gruźlików – a wspomnienie o codziennym życiu nie jest przesadą, bo pobyty w takich ośrodkach trwały niekiedy po wiele miesięcy.
Wydawałoby się, że w XXI wieku dobrze już sobie radzimy z gruźlicą: mamy antybiotyki, ludzie są lepiej odżywieni niż byli sto lat temu. Mimo to wciąż dochodzi do zachorowń w naszej części świata.
Gruźlica to największy zabójca spośród chorób zakaźnych
– Gruźlica jest wciąż poważnym problemem. To największy na świecie zabójca spośród chorób zakaźnych. Nie możemy być w pełni zadowoleni i cieszyć się, że gruźlica zanika, bo choć w Polsce i Europie Zachodniej wskaźniki zapadalności są przyzwoite, to w Afryce centralnej, Azji południowo-wschodniej gruźlica jest wciąż tak istotnym problemem jak w XIX-wiecznej Polsce – mówi dr hab. n. med. Adam Nowiński z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie.
Gruźlica to choroba zakaźna wywoływana przez bakterie nazywane prątkami. Medyk opisuje je jako „leniwe”: mnożą się powoli i choroba wolno się rozwija. – Leczenie trwa jednak przez wiele miesięcy. Standardową procedurą jest przyjmowanie przez 6 miesięcy czterech leków. Musimy pilnować, by pacjent przyjmował leki i stosował się do zaleceń. Jeśli dojdzie do przerwania terapii, to pojawia się problem, bo przy niewyleczonej chorobie mogą dojść do głosu formy oporne. To bardzo niebezpieczne – mówi dr Nowiński.
Czy w Polsce mamy jeszcze gruźlicę lekooporną?
Rozmówca zastrzega, że w Europie Zachodniej leczenie gruźlicy lekoopornej nie jest dużym problemem. A w Polsce?
– W związku z tym, że od XIX wieku leczenie było porządne, mieliśmy rozwinięty system szpitali i sanatoriów, poziom leczenia w naszym kraju jest nienajgorszy. Kiedy mieliśmy dostęp do leków pierwszego rzutu, leczenie było skuteczne i odsetek chorych na gruźlicę wielolekooporną był niewielki, nie przekraczał 2 proc. Sytuacja pogorszyła się, gdy w latach 70. XX wieku na terenie ZSRR doszło do ogromnych zaburzeń związanych z dostępnością leków i schematów leczenia – opowiada lekarz.
Doprowadziło to do nieprawidłowości w leczeniu. Lekarze apelują, by pamiętać, że gruźlicę trzeba traktować poważnie, nawet jeśli jest rzadka. Błędy w zaproponowanym leczeniu powodują, że choroba ciągną się dziesięcioleciami.
Pilotażowy program leczenia gruźlicy
Czasy, w których bogatsi pacjenci mogli miesiącami leczyć się w górskich sanatoriach, minęły bezpowrotnie. Dziś stawia się na szybkość leczenia. W Polsce prowadzony jest pilotażowy program – czterolekowy schemat postępowania terapeutycznego. Dr Adam Nowiński porównuje program do łaty, którą można zakleić potencjalne problemy związane z wojną w Ukrainie.
– Wiedzieliśmy, że jeśli system opieki zdrowotnej naszego sąsiada ulegnie erozji, musimy być przygotowani na ewentualne problemy. WHO, Ministerstwo Zdrowia oraz Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc przygotowały rozwiązania, które wydają się skuteczne. Przy okazji poprawiliśmy schematy leczenia gruźlicy, które i tak były nienajgorsze – opisuje rozmówca.
Wspomniany schemat został wdrożony przez WHO.
– Jest interesujący, bo ciężko postać choroby, czyli wielolekooporną, możem leczyć tak jak gdyby była lekkowrażliwa, czyli przez 6 miesięcy. To przełom, bo wcześniej pacjenci spędzali w szpitalu 18, 24 miesiące, cała lata. Skutkowało to wyłączeniem z życia, a skuteczność leczenia nie była bardzo dobra. Część pacjentów nie była skuteczne leczenie – zachwala nową ścieżkę leczenia rozmówca z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc.
Pilotaż zakłada krótkie, skuteczne leczenie w trybie ambulatoryjnym. Lekarz wyjaśnia, że każdy kraj ma swój system leczenia. W Polsce panuje przekonanie, że leczenie najlepiej rozpocząć w szpitalu, ponieważ wszystkie problemy związane z ewentualnymi działaniami niepożądanymi, kwestiami socjalnymi są rozwiązywane w trybie intensywnym.
– Pilotaż udowodnił, że chorych możemy szybko wypuścić do domu. Kończą leczenie w trybie ambulatoryjnym, mogą pracować, nie muszą się izolować – opisuje dr Nowiński.
Potrzebne centralne repozytorium leków
Każdy pilotaż ma to do siebie, że kiedyś się kończy. Co dalej?
– Program skończy się we wrześniu, ale chcemy przekonać Ministerstwo Zdrowia do tego, by pozytywne efekty wdrożyć do całego systemu leczenia gruźlicy. To przede wszystkim leczenie nadzorowane, czyli codzienny kontakt pacjenta z pielęgniarką. Drugim postulowanym rozwiązaniem jest centralne repozytorium leków, tak by lekarstwa czekały na pacjentów – opowiada dr Nowiński.
Dziś jest tak, że lekarz musi zamawiać leki, co nierzadko trwa tygodniami, a pacjent jest izolowany. Zaletą istnienia centralnego repozytorium jest skrócenie czasu potrzebnego do wydania leku, ale też ograniczenie pracy papierkowej. Formalności związane z wydaniem leków będą wykonywane centralnie, a nie jak obecnie – przez lekarzy.
– Takie repozytoria działają w odniesieniu do HIV i AIDS. Istnieją magazyny leków. Gdy pojawia się pacjent, lek jest po prostu wydawany – opowiada rozmówca.
Na szczęście decydenci z Ministerstwa Zdrowia zdają sobie sprawę, że jako kraj musimy ponieść koszt leków, bo to dobre dla wszystkich. – System opieki zdrowotnej w Polsce jest fragmentaryczny, funkcjonują obok siebie podmioty publiczne, prywatne, hurtownie leków… ale jestem dobrej myśli – podsumowuje dr Nowiński.
Gruźlica lekooporna. Kto jest najbardziej zagrożony?
Ekspert wyjaśnia, że gruźlica to choroba, w której między zakażeniem a zachorowaniem może minąć wiele lat.
– Istnieje forma gruźlicy utajonej, np. po kontakcie z chorym zakażamy się, ale nie mamy aktywnej choroby. Prątki czekają, aż popsuje się nam odporność w wyniku m.in. niedożywienia czy cukrzycy. W takich warunkach rozwija się choroba. Tak naprawdę czynnikiem ryzyka jest nasz stan immunologiczny – opowiada dr Nowiński.
Największą zapadalność obserwuje się u mężczyzn w wieku 40-60 lat. Odpowiada za to tryb życia, który wybiera wielu panów: palenie papierosów, częstsze sięganie po alkohol. Rozmówca podkreśla, że styl życia ma znaczenie dla zapadalności na choroby, które teoretycznie powinny dotyczyć po równo obu płci.
Ostrzega, że niezależnie od tego, jak skuteczne leczenie oferuje Polska, to do zakażenia może dojść w miejscu, w którym ta choroba nie jest niczym nietypowym. Powinni o tym pamiętać turyści, którzy odwiedzają np. Kenię.
Prątki gruźlicy roznoszą się, gdy osoba w aktywnej fazie choroby kaszle.
– Ta choroba jest przenoszona drogą kropelkową. Kaszlenie, śpiew, wszelkie aktywności, w których generujemy zwiększony ruch powietrza z płuc, mogą prowadzić do roznoszenia się prątków. Z punktu widzenia ochrony przed zakażeniem najważniejsza jest świadomość. Jak ktoś długo kaszle, chudnie, to powinien się zgłosić do lekarza. Diagnostyka jest bardzo prosta: należy wykonać badanie radiologiczne klatki, zwykłe zdjęcie. Jeśli widzimy coś niepokojącego na zdjęciu, to sprawnie wykonamy diagnostykę, również molekularną, i w razie konieczności wdrażamy leczenie – opisuje dr Adam Nowiński.
Rozmówca przyznaje, że trudno jest precyzyjnie określić, po jakim czasie po podaniu leków pacjent przestaje być zakaźny. Światowa Organizacja Zdrowia przyznaje, że dochodzi do tego po dwóch tygodniach od podania leków.
– W Polsce jesteśmy bardziej ostrożni i czekamy do tzw. odprątkowania, czyli momentu, w który nie widzimy prątków w preparacie bezpośrednim, czyli w plwocinie. To jest trochę dmuchanie na zimne, ale nie ulega wątpliwości, że najważniejsze jest szybkie i skuteczne podanie leków, które są dopasowane do tego drobnoustroju – wyjaśnia ekspert.
Na co zmarł Fryderyk Chopin?
Kilka pokoleń polskich uczniów uczyło się, że Fryderyk Chopin zmarł w wieku 39 lat na gruźlicę. Niedawno część badaczy zaczęła przekonywać, że za jego śmierć mogła być odpowiedzialna mukowiscydoza. To choroba uwarunkowana genetycznie polegająca na zaburzeniu wydzielania przez gruczoły zewnątrzwydzielnicze. Zdaniem gościa bardziej prawdopodobna wydaje się być gruźlica.
– Mukowiscydoza była w XIX wieku chorobą o bardzo ciężkim przebiegu. Nie sądzę, by pacjent mógł przeżyć pomimo niej tak wiele lat. Nie ulega wątpliwości, że dziś z gruźlicą Chopina lekarze poradziliby sobie znacznie lepiej i dłużej moglibyśmy się cieszyć osiągnięciami kompozytora – mówi dr Nowiński.
Czytaj też:
Dlaczego wirusy tak „lubią” nasze płuca? [PODCAST]
Gruźlica – globalny problem zdrowotny. Czy jest nadzieja na nową szczepionkę?