Jod to pierwiastek, który często kojarzymy z funkcjonowaniem tarczycy, ale jego rola w organizmie jest znacznie szersza. Wpływa na metabolizm, układ nerwowy i odpornościowy, a jego niedobór może prowadzić do poważnych konsekwencji zdrowotnych. Czy mamy realny problem z jego niedoborem oraz czy powinniśmy go suplementować? A jeśli tak, to kiedy i w jakich dawkach?
Jod: wszystko, co warto wiedzieć
Jod jest jednym z pierwiastków niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu, zwłaszcza tarczycy. Jego głównym źródłem jest dieta, choć w niewielkim stopniu pierwiastek ten możemy też absorbować z powietrza, poprzez skórę i układ oddechowy. Rola jodu jest nieoceniona. Stanowi element kluczowy w procesie wytwarzania hormonów tarczycy, wpływających na cały metabolizm. W dużym uproszczeniu, nie ma chyba w naszym ustroju procesu, w którym tarczyca nie dokładałaby swoich „trzech groszy”.
Dbanie o dobrostan naszych tarczyc powinien być zatem naszym obowiązkiem. To niełatwe zadanie, gdyż choroby tarczycy należą do jednych z najbardziej rozpowszechnionych populacyjnie. Zwłaszcza choroba guzkowa tarczycy oraz jej niedoczynność, która z kolei w krajach takich jak nasz najczęściej jest związana z chorobą Hashimoto, jednym z rodzajów autoimmunizacyjnego zapalenia tarczycy. Próbując łączyć te kropki i mając to wszystko na uwadze, nietrudno mieć wątpliwości, czy aby te wszystkie choroby, zaburzenia funkcji i struktury tarczycy, nie mają realnego związku z niedoborem jodu? W tym artykule chciałbym obiektywnie i w rzeczowy sposób rozwiać wszystkie obawy. Zwłaszcza że na niezweryfikowanych wątpliwościach korzystają siewcy półprawd i mitów. Ci, którym nie zależy na zdrowiu, ale którzy dostrzegają okazję do sławy, poklasku albo zarobku.
Efekt Wolffa-Chaikoffa: „zawiadowca” jodu w naszym organizmie
Jod jest niezbędny do produkcji hormonów tarczycy. Z pożywieniem dostaje się on w postaci jodków lub jodanów, a następnie po przekształceniu w postać jonową gromadzi się w organizmie (głównie w tarczycy). Metabolizmem i gromadzeniem jodu w tarczycy zawiaduje mechanizm zwany efektem Wolff-Chaikoffa. Niedobór jodu aktywuje i przyśpiesza jego wychwyt z wszystkich dostępnych źródeł, zaś nadmiar blokuje jego dalsze nagromadzanie i krótkotrwale hamuje czynność hormonalną tarczycy. Tak by nie dopuścić do rozwoju nadczynności tego gruczołu. Niestety, nie zawsze ten mechanizm jest w pełni wydolny, czego efektem są występujące jednak zaburzenia czynności tarczycy – niedoczynność (gdy efekt hamujący jodu na tarczycę się wydłuża) lub nadczynność (gdy efekt ten działa zbyt późno lub gdy zbyt szybko dochodzi do tzw. zjawiska ucieczki). Efekt Wolffa-Chaikoffa oraz zjawisko ucieczki składają się na subtelny mechanizm autoregulacyjny, który chroni tarczycę przed szkodliwym działaniem nadmiaru jodu, zapewniając jednocześnie wychwyt tego pierwiastka właściwy do odpowiedniej syntezy hormonów.
Objawy niedoboru jodu
Co się jednak dzieje, gdy jodu rzeczywiście nam brakuje? Niedobór jodu może objawiać się na wiele sposobów, w zależności od wieku obciążonego nim pacjenta. W większości przypadków prowadzi przede wszystkim do powstania wola, czyli znacznego powiększenia objętości tarczycy. Dzieje się tak na skutek stymulacji tarczycy przez TSH (hormon tyreotropowy, wydzielany przez przysadkę w odpowiedzi na niedostateczną syntezę T3 i T4), przerostu komórek pęcherzykowych (co dodatkowo uwrażliwia gruczoł na działanie wyżej wspomnianego TSH) oraz nadmiernego uwalniania czynników wzrostowych.
Początkowo, wole ma raczej charakter miąższowy, niepowiązany z obecnością zmian guzkowych czy zaburzeń czynności tarczycy. Jednak z czasem się to zmienia, namnażają się komórki funkcjonujące autonomicznie i dochodzi do rozwoju wola guzkowego (choć najczęściej zmiany te nie mają średnicy większej niż 1cm). Proces z początku jest bezobjawowy, jednak wraz ze wzrostem objętości tarczycy może dochodzić do pojawienia się objawów uciskowych: uczucia ciężkości w obrębie szyi, duszenia czy pojawienia się przeszkód w trakcie połykania. W związku z faktem, że niedobór jodu oznacza oczywiście niedobór elementu niezbędnego do produkcji hormonów tarczycy, może również dojść do niedoczynności tego gruczołu:
- o charakterze subklinicznym (skąpoobjawowym, gdy w wynikach badań laboratoryjnych zauważa się wyłącznie podwyższone stężenie TSH)
- jak i jawnym (z szerokim spektrum objawów, gdy podwyższonemu stężenia TSH towarzyszą obniżone stężenia fT3 i/lub fT4).
Niedobór jodu najgroźniejszy jest jednak na początku, gdy człowiek zaczyna się dopiero rozwijać, czyli w okresie płodowym. Aktualnie to zjawisko rzadkie. Jeśli jednak ciężarna nie na zapewni sobie (i tym samym dziecku) właściwej ilości jodu, może dojść do rozwoju kretynizmu endemicznego. Objawia się u noworodków:
- niedoczynnością tarczycy z towarzyszącymi niedorozwojem umysłowym,
- głuchotą,
- oczopląsem,
- spastycznym porażeniem kończyn,
- karłowatością.
- niedobór jodu zwiększa ryzyko poronienia czy obumarcia płodu.
Czy mamy w Polsce problem z niedoborem jodu i jak to sprawdzić?
Polska należy do krajów charakteryzujących się historycznie niedoborem jodu, stąd w 1997 roku, po dłuższej przerwie wprowadzono w naszym kraju profilaktykę jodową. Polega m.in. na jodowaniu soli kuchennej (z użyciem jodku potasu w ilości 30±10mg/kg soli lub jodanu potasu w ilości 39±13mg/kg soli, co zapewnia podaż jodu w ilości 55-111 μg dziennie) oraz preparatów mlekozastępczych dla niemowląt.
Mając na uwadze, że niedobór jodu koreluje populacyjnie z częstością występowania wola miąższowego u osób młodych (która to częstość uległa znacznej redukcji), a także na podstawie licznych badań populacyjnych, ustalono, że profilaktyka jest skuteczna, a problem niedostatku jodu stał się marginalny. Dzięki temu Polska przesunęła się do grupy krajów charakteryzujących się wystarczającą podażą jodu na poziomie populacyjnym – koniecznym jednak warunkiem jest utrzymanie dotychczasowego programu profilaktyki (co też oczywiście robimy)
Pomimo tego część pacjentów (nierzadko na skutek medialnych działań producentów suplementów i preparatów jodu) nie dowierza tym informacjom i szuka sposobu na obiektywną weryfikację poziomu jodu w swoich organizmie. I tu, niestety, borykamy się z poważnym problemem, gdyż wbrew obiegowej opinii, nie istnieje żaden rzetelny i prosty test umożliwiający taką ocenę. W Internecie można znaleźć wiele porad dotyczących rzekomych metod sprawdzenia poziomu jodu w organizmie, przy czym najczęściej powtarzającymi się są dwie: test wchłaniania jodyny oraz oznaczenie dobowego wydalania jodu z moczem. Żadnej z tych metod nie należy jednak rekomendować.
Test wchłaniania jodyny
Jeśli chodzi o test wchłaniania jodyny, miałby on polegać na sprawdzeniu szybkości z jaką łatwo dostępny fragment skóry (głównie nadgarstka lub przedramienia) posmarowany jodyną by ją wchłonął. Im szybciej, tym większy rzekomo miałby być niedobór jodu. Problem w tym, że tak naprawdę wchłanianie jodu przez nieuszkodzoną skórę (gdzie biodostępność nie przekracza 12%) jest zależne od innych czynników niż sam niedobór pierwiastka. Zależy to głównie od wilgotności powietrza, temperatury otoczenia czy stopnia nawilżenia skóry. Nie jest to zatem może sposób niebezpieczny, ale zwyczajnie nieskuteczny i mogący prowadzić do błędnych wniosków.
Ocena wydalania jodu z moczem
Dużo lepiej w tym zestawieniu wypada ocena wydalania jodu oceniana w dobowej zbiórce moczu. Ale i ta metoda nie jest pozbawiona wad, gdyż wydalanie jodu z moczem jest ściśle zależne od posiłków spożywanych na krótko przed wizytą w toalecie. Nawet do 90% spożytego jodu jest wydalane przez nerki w ciągu 24-48 godzin. W 2011 roku grupa badawcza pod przewodnictwem dr Franziski König udowodniła, że aby taka ocena była wiarygodna, konieczna byłaby ocena dobowych zbiórek moczu z 10 kolejnych dni! I to tylko pod warunkiem że charakteryzowałyby się one powtarzalnością wyników na poziomie co najmniej 90%. Spełnienie tego warunku byłoby ekstremalnie trudne, a co więcej, wiązałoby się ze znacznymi kosztami, ponoszonymi przez pacjenta. Badanie jodu w dobowej zbiórce moczu jest badaniem spoza koszyka świadczeń gwarantowanych NFZ, a koszt jednego takiego oznaczenia oscyluje w granicach ok. 300zł).
O ile zatem badanie wydalania jodu z moczem nie ma zastosowania indywidualnego, należy pamiętać że wykorzystywane jest ono (w określonych warunkach i miejscach) w ocenie populacyjnej stopnia niedoboru jodu.
Oznaczenie tyreoglobuliny
Jak zatem możemy realnie oceniać zawartość jodu w naszych organizmie? To bardzo trudne i wymaga doświadczenia. Jedną z ważniejszych metod jest oznaczenie tyreoglobuliny, której stężenie jest niskie przy odpowiednim spożyciu jodu i wzrasta w stanach jego niedoboru. Niestety, wzrasta również w przypadku jego nadmiaru, stąd trudno traktować tą metodę za zero-jedynkową.
W ciężkim niedoborze jodu zmniejsza się stężenie T4, a zwiększa stężenie T3 (które może jednak też pozostać w normie), co jest wyrazem preferencyjnej sekrecji czynnego metabolicznie hormonu tarczycy i nasilenia konwersji obwodowej T4 do T3. Doświadczony endokrynolog, analizując stan kliniczny pacjenta oraz wyżej wymienione wyniki może z dużą dozą pewności stwierdzić, czy mamy do czynienia z realnym problemem niedoboru jodu. Warto jednak pamiętać, że zbiorcza analiza danych (pochodząca zarówno z oceny jodurii w dobowej zbiórce moczu, jak i stężenia tyreoglobuliny, średnich objętości tarczycy i wartości TSH u noworodków, czyli kolejnego z badanych parametrów do oceny populacyjnej) pozwala na wysunięcie słusznego merytorycznie wniosku, że w Polsce nie musimy się obawiać niedoboru jodu.
Jod w ciąży: ile potrzebuje go przyszła mama?
Co do zasady, tak – nie należy w Polsce suplementować jodu. Z dwoma jednak wyjątkami, dotyczącymi kobiet ciężarnych oraz karmiących piersią. Tylko bowiem w tych grupach udowodniono obecność zjawiska zwanego względnym niedoborem jodu, będącego wskazaniem do zwiększenia podaży tego pierwiastka. W czasie ciąży tarczyca powiększa się – o od 10% (na terenach z odpowiednią podażą populacyjną jodu, jak Polska) do nawet 40% (na terenach niedoborowym). Zwiększa się też produkcja hormonów tarczycy (o ok. 50%), a tym samym zwiększa się zapotrzebowanie na jod.
Zgodnie z założeniami programu profilaktycznego, zaleca się by kobiety ciężarne i karmiące przyjmowały dodatkowo ok. 100-150μg jodu dziennie – większość z nich czyni to, zażywając różnego rodzaju dedykowane suplementy diety, jednak należy w tym miejscu zaznaczyć, że preferowaną metodą stosowania dodatkowej dawki jodu powinno być zażywanie preparatu lekowego (dostępnego wyłącznie na receptę), w którym ilość substancji czynnej oraz bezpieczeństwo jej użycia są pewne. Odradzam stosowanie płynu Lugola (przeznaczonego co do zasady do stosowania zewnętrznego, do odkażania ran) czy popularnych w ostatnich czasach płynnych koncentratów jodu (charakteryzujących się co najmniej tymi samymi wadami co inne suplementy diety).
Pamiętajmy, że zgodnie z zapisami polskiego prawa, suplementy diety są zakwalifikowane jako żywność (wykazująca efekt zaledwie odżywczy i podlegająca dość podstawowej kontroli sanitarnej), podczas gdy jedynymi preparatami służącymi profilaktyce i leczeniu chorób mogą być preparaty lekowe (podlegające dokładniejszym z założenia kontrolom inspektoratu farmaceutycznego).
Niedostarczenie odpowiedniej ilości jodu przez ciężarną (czy to w diecie czy w ramach suplementacji), choć to rzadkie, może grozić zaburzeniami rozwoju płodu, o których wspomniano kwcześniej, a także zwiększeniem ryzyka niepowodzeń przebiegu ciąży i porodu.
Nadmiar jodu: czy jest groźny dla zdrowia?
Nadmierna podaż jodubmoże prowadzić do rozwoju zaburzeń funkcji tarczycy – niedoczynności lub nadczynności. Oba zaburzenia mogą być potencjalnie groźne dla życia, a z pewnością znamiennie pogarszają komfort codziennego funkcjonowania. Nieco groźniejsza wydaje się tutaj nadczynność tarczycy, mogąca powodować zaburzenia pracy serca (np. migotanie i trzepotanie przedsionków) z wtórnymi do nich powikłaniami zakrzepowo-zatorowymi, mogącymi prowadzić w konsekwencji do np. zawału mięśnia sercowego czy udaru mózgu. A to zaledwie jeden z wielu możliwych scenariuszy, gdyż spektrum objawów nadczynności tarczycy jest znacznie, znacznie szerszy.
Nadmierne spożycie jodu jest też dobrze poznanym środowiskowym czynnikiem ryzyka rozwoju zapalnych chorób autoimmunologicznych tarczycy (np. choroba Hashimoto, choroba Gravesa-Basedowa). Jod bowiem wykazuje wpływ immunogenny na tyreoglobulinę oraz może powodować zmiany strukturalne komórek pęcherzykowych tarczycy (obrzęk mitochondriów, zwiększenie liczby peroksysomów, apoptozę i ich martwicę).
Ku przestrodze: rady internetowego guru miały poważne konsekwencje
Na dowód tego, lubię podawać pewien przykład. Jakiś czas temu, w moim gabinecie pojawiła się młoda pacjenta z kilkunastoletnim wywiadem niedoczynności tarczycy w przebiegu choroby Hashimoto. Chora była dotychczas skutecznie leczona z użyciem substytucji hormonalnej lewotyroksyną. Jednak za namową jednego ze znanych guru pseudomedycyny odstawiła dotychczasowe leczenie i włączyła suplementację jodu z użyciem koncentratu jodowego. Po 2 miesiącach u pacjentki doszło do rozwoju głębokiej, jawnej niedoczynności tarczycy (z poziomem TSH przekraczającym 100 μIU/ml przy normie do 4.2 μIU/ml, a także z nieoznaczalnie niskimi stężeniami fT3 i fT4), z jednoczesnym pogorszeniem obrazu tarczycy w badaniu USG.
Zastosowany jod zintensyfikował przebieg procesu zapalnego (czemu z pewnością nie pomógł też stres, towarzyszący pacjentce przy nasilających się objawach choroby) i zahamował działanie tarczycy (z reguły przejściowy efekt Wolff-Chaikoffa uległ wydłużeniu, gdyż nie zadziałało zjawisko ucieczki). Szczęśliwie, pacjentkę w stosunkowo krótkim czasie udało się ustabilizować i to wyłącznie w warunkach poradnianych, bez konieczności hospitalizacji.
Posumowanie
Podsumowując: wprowadzona w Polsce profilaktyka jodowa skutecznie zredukowała skalę problemu niedoboru jodu, doprowadzając do tego, że dodatkowa suplementacja tego pierwiastka (za wyjątkiem kobiet w ciąży i karmiących piersią) zazwyczaj nie jest konieczna, a nawet może okazać się szkodliwa. W kwestii ewentualnych wątpliwości w tym zakresie zawsze warto poradzić się doświadczonego endokrynologa, który ma najlepsze kompetencje do tego, by przeanalizować całokształt obrazu klinicznego i wyników badań (zarówno laboratoryjnych jak i obrazowych) oraz ocenić potencjalne ryzyko. Tak by uspokoić lub wdrożyć odpowiednie postępowanie lecznicze.
dr n. med. i n. o zdr. Szymon Suwała
Polecamy podcast z dr Suwąłą: Tarczyca bez tajemnic